Tytuł: A man in Love.Szczerze mówiąc, nawet nie miałem nadziei na to, że skończy się po kieliszku. Albo dwóch. Ale, muszę przyznać, nie liczyłem też na to, że w dwójkę damy radę wypić caluteńki litr. I to bez żadnej zagryzki. Trudno było się dziwić, że zdecydowanie zbyt szybko zaczęło szumieć mi w głowie, a i stałem się za bardzo wylewny. Do tego stopnia, że bez większego namysłu postanowiłem z Kyuhyunem po prostu pogadać od serca.
Gatunek: Komedia, romans.
Pairing: KyuMin.
Ostrzeżenia: Nope~.
Liczba słów: 1086.
***
- Czemu do mnie przyszedłeś?
- Chciałem porozmawiać.
- Rozmawiamy.
- Cieszę się, Sungminnie. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Kiedy jesteś pijany.... gadasz, jakbyś miał co najmniej tyle lat, co ja.
- Nie jesteś wiele starszy.
- Ale jestem. Ugryź się w nos.
***
- Kyuhyun-ah, dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego ja? I... to wszystko?
- Wódka?
- Nie wódka, ty debilu! wiesz, o co mi chodzi!
- Ach, no tak. Wiem.
- Więc...
- Wiesz, po prostu cię kocham, Sungminnie.
***
- Jesteś pewien, Sungminnie?
- Jak byłeś bardziej trzeźwy jakoś cię to nie obchodziło...
- Bo wtedy... wtedy jeszcze nie...
- Siedź cicho.
- Przecież tylko py...
- Tak, jestem pewien, Kyuhyun.
- Ale...
- Kocham cię. A teraz stul mordę i w końcu za-aah. Mhmpfm.
***
Jakimś cudem udało mi się doczołgać do salonu, jednak nim półmartwy zaległem na kanapie czyjeś chłodne ramiona delikatnie objęły mnie w pasie. Najwidoczniej ten mały gad również już wstał.
- Dzień dobry, Sungminnie - mruknął jeszcze półprzytomnie, opierając głowę na moim ramieniu. W tym momencie, nawet pomimo tego, że od samego przebudzenia mój humor był totalnie zepsuty i zły, nie potrafiłem się lekko nie uśmiechnąć. Oczywiście z zupełnie nieznanego mi powodu.
Aish, Kyuhyun, pomiocie diabła!
- Dzień dobry - westchnąłem, odwracając powoli głowę i składając na jego policzku subtelny pocałunek. Ale nie. Dla niego oczywiście było za mało (oczywiście, że mam coś przeciwko! naprawdę!). Na wargach maknae pojawił się delikatny uśmiech, kiedy zaczął bez pośpiechu odwracać mnie do siebie przodem. Nie mając specjalnie siły na jakiekolwiek protesty, poddałem się jego ruchom, ostatecznie zarzucając mu ramiona na szyję. Oczywiście dla utrzymania równowagi, bo moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Jakżeby inaczej. Moje usprawiedliwienia jednak szybko wyleciały mi z głowy, ponieważ w tym samym momencie Kyu złożył na moich wargach motyli pocałunek. A potem kolejny. W życiu nie powiedziałbym, że tak delikatna pieszczota może sprawić tyle przyjemności...
Przez chwilę trwaliśmy w bezruchu i ciszy, która była przerywana jedynie przez odgłos Xiana uderzającego o ściany. No tak. Kafelki. Mógłby się nauczyć, że lepiej na nich nie biegać.
Pomyśleć, że wczoraj najchętniej bym go zamordował - westchnąłem w myślach, kiedy oparł czoło o moje, a mój wzrok utonął w jego czekoladowych oczach. Te zaraz jednak z rozmarzonego przybrały iście zawadiacki wyraz, i to na chwilę przed tym, nim palce maknae boleśnie uszczypnęły mnie w pośladek. Syknąłem cicho, jednak nic nie powiedziałem. W sumie może nadal mam taką ochotę.
- Jak po wczoraj? - zapytał cicho, samemu rozmasowując uszkodzone przez niego samego miejsce na moim ciele. Tss, dobra wola? On po prostu lubił dotykać mojego tyłka. Był za ładny, żeby tego nie lubić.
- Boleć, boli, ale dupy nie urywa - odparłem, po czym zaśmiałem się z własnego żartu. Tak, tak, był drętwy... ale, powiedzcie mi szczerze, kto potrafi wymyślić dobry kawał na kacu? I tak powinien się cieszyć, że nie dostał w mordę. Nie wiem, za co mógłbym mu przywalić, ale i tak powinien się cieszyć. Cichy chichot chłopaka ponownie zwrócił na niego moją uwagę.
- Ile masz jeszcze wolnego? - zapytał, opuszczając leniwie powieki, przez co wyglądał zdecydowanie bardziej niewinnie, niż powinien. Z jednej strony było to urocze, z drugiej - i tak mnie nie pobije. To ja tu jestem mistrzem aegyo.
- Nie wiem. Dzień, dwa. Zależy, który jest - odparłem, przechylając głowę i opierając ją o jego obojczyk. Uwielbiałem tę część jego ciała... Kyuhyun miał najwspanialsze obojczyki, jakie kiedykolwiek widziałem. Poza moimi, oczywiście.
- Nie mam pojęcia - westchnął mój towarzysz, śmiejąc się cicho. Ach, najwyżej dostaniemy w dupę od Leeteuka, albo wbiją nam po prostu do mieszkania i wyciągną siłą. Jeśli będą w stanie po tym, co tu zobaczą - ja obściskujący się z Kyu? Niemożliwość!
- Jak się ubierzesz, to gdzieś cię zabiorę - oznajmił ciemnowłosy, uśmiechając się tajemniczo. Moje brwi mimowolnie powędrowały do góry, jednak nie miałem zamiaru się sprzeciwiać. Niech się trochę postara. To, że go kocham (Matko Boska, zapamiętajcie ten sądny dzień, gdy sam się do tego przyznałem! i to na trzeźwo!) nie znaczy, że teraz może się po prostu opierdalać.
***
- A więc - westchnął Sungmin. - Właśnie tak poznałem waszą matkę. A raczej 'właśnie tak po raz pierwszy się z nią przespałem'.
Jego wzrok powoli przesunął się po stercie ustawionych pluszaków, które, dałby sobie rękę uciąć, były cholernie wzruszone jego historią. Ale, oczywiście, prawda, ktoś musiał zepsuć ten wspaniały nastrój, który udało mu się stworzyć swoją łzawą opowieścią.
- Jak ktoś jest matką w tym związku, to tylko i wyłącznie ty! - oznajmił zbulwersowany Kyuhyun, stając w drzwiach z rękami założonymi na piersi. Jego hyung westchnął ciężko, wywracając oczami.
- Morda, czarci pomiocie - burknął, zupełnie świadomy jak chamsko to zabrzmiało. Ale to była tylko i wyłącznie wina maknae. Mógł nie przerywać tej idealnej chwili. Wbrew pozorom, zamiast się obrazić, z jego gardła wydobył się cichy śmiech, gdy przemierzał pokój, by pocałować Sungmina w policzek. Po tym odwrócił się i z powrotem opuścił ich sypialnię (po 'scementowaniu' ich związku postanowili wprowadzić się do Sungmina, by nie przeszkadzać hyungom w nocy, jak to uzasadnił młodszy), kierując się do salonu.
- Jakby co, będę grał - oznajmił, znikając za drzwiami z lekkim uśmiechem. Sungmin westchnął cicho, przewracając się na plecy i unosząc do góry jednego z ulubionych pluszaków, które dostał od swojego chłopaka na urodziny.
- Pewnie zastanawiasz się, jakim cudem wytrzymuję z nim już trzeci rok z kolei - mruknął, wpatrując się w kolorowe paciorki, które miały zastąpić oczy. wydął lekko policzki, jednak zaraz jego twarz rozjaśnił lekki uśmiech. - Czasem sam się nad tym zastanawiam. Ale, wiesz co? Cieszę się, że mam przy sobie tego małego idiotę.
W końcu go kocham - dokończył w myślach, śmiejąc się z samego siebie, jak kiedyś trudno było mu się do tego przyznać.
* * * * *
Tada~! Wreszcie, oto koniec! Mam nadzieję, że opowiadanie się Wam podobało i... i będziecie miło je wspominać. ♥ Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i słowa otuchy, no i tego... pozdrawiam~
Wasza Joonki. ♥
Ostatnio czytam tylko i wyłącznie po angielsku i dopiero dzisiaj tu zajrzałam ;-) To koniec ? Już ? Tak szybko ? Będzie mi brakować jednego z niewielu tak dobrych Kyumin'ów :-) Zawsze muszą zrobić z Mina kluskowatego fircyka :-[ Zresztą wiesz jak bardzo kocham twoje opowiadania :-* I wesołych świąt ! O ile zdążysz to przeczytać ^.^
OdpowiedzUsuńVisaMin
Późno tu trafiłam, ale lepiej późno niż wcale. A więc przeczytałam całą historię za jednym zamachem. Podobało mi się. Ostatnio czytałam tylko angielskie fanfics, które, o zgrozo, zaczęłam tłumaczyć na polski ( przez rok poszukiwania czegoś sensownego z SuJu po polsku zrezygnowałam i przeniosłam się na angielskie strony, ale dzięki koleżance, którą wkręciłam w SJ na nowo zaczęłam szukać polskich opowiadań). Kocham SungMin'a więc wszystko(przeważnie) co z nim związane podoba mi się. Pewne ich zachowania nie do końca mi odpowiadały, ale wybaczam, w końcu to wszystko fikcja literacka i masz prawo pisać co ci się żywnie podoba.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze z Super Junior, a zwłaszcza z KyuMin.
Dużo weny i czasu na pisanie życzę :D