Tytuł: A man in Love.
Gatunek: Komedia, romans.
Pairing: KyuMin.
Liczba słów: 835.
Ostrzeżenia: Brak.
Siedzieliśmy razem w sali prób - wszyscy, bez najmniejszego wyjątku. Podłoga zawalona była brudnymi naczyniami, puste butelki poustawiane zostały w krzywą piramidę, a połowa z nas masowała obolałe z przejedzenia brzuchy. To właśnie był jeden z tych dni, kiedy kucharze dawali z siebie wszystko i po prostu żal było zostawić na talerzu chociażby okruszek. No, a teraz mamy.
- Boże, w życiu już nic nie zjem - jęknął Yesung, rozpłaszczając się na podłodze, jak co najmniej kilka razy przejechana żaba. Cichym sapnięciem przytaknąłem jego słowom, czując dokładnie to samo, ale... co dziwne, po mnie zrobiło to jeszcze tylko kilku chłopaków. Druga połowa....
Druga połowa czekała na deser.
- Kyuhyun, mendo leniwa, pośpieszyłbyś się z tymi lodami! - zakrzyknął Shindong, rozkładając się wygodniej pod ścianą i z niecierpliwością spoglądając w stronę drzwi. Byłem w szoku, że potrafili jeszcze cokolwiek w siebie wcisnąć, zwłaszcza, że i tak pochłonęli więcej ode mnie.
- No idę! - po tych słowach drzwi nagle się rozwarły (jestem pewien, że to był kopniak) i stanął w nich nasz maknae, dzierżąc w rękach tacę z czterema ogromnymi porcjami deseru. Nie mogłem powstrzymać jęku bólu, mając wrażenie, że mógłbym zwymiotować od samego patrzenia. Podniosłem się lekko na łokciach, marszcząc mocno brwi.
- Jak wy jeszcze możecie? - stęknąłem, nie brzmiąc chyba zbyt dobrze. Nie zrobiło to jednak na nikim specjalnego wrażenia, a tylko zwróciło uwagę wszystkich obecnych na mnie. To nie znaczyło nic dobrego.
Kyuhyun rozdał chętnym lody (z tego co pamiętam, był to Shindong, on, Donghae... i ktoś jeszcze; skleroza przecież nie boli), po czym z szerokim uśmiechem postąpił kilka kroków w moją stronę.
- No, Sungmin-ah - zaczął, uśmiechając się szeroko i bez zbędnych ceregieli wygodnie usadawiając się na moich biodrach. Nabrał na łyżeczkę odrobinę lodów i podsunął mi pod nos. - Powiedz "aaaa"!
No chyba go pojebało.
- Nie ma mowy - odparłem, przekręcając głowę w bok i czując, jak zawartość żołądka powoli podchodzi mi do gardła. Jeszcze chwila, a wszyscy będą mogli przekonać się, jak wygląda na wpół przetrawiony makaron.
- Suuungmin-aaaah! - jęknął chłopak, wykrzywiając usta w podkówkę i udając wielce, wielce zawiedzionego. Cholera była przekonująca... a wszyscy nagle zaczęli się na nas gapić. Żenujące. - Tak ładnie proszę!
Wyprostowałem łokcie, głucho uderzając plecami o podłogę. Wbiłem wzrok w sufit i westchnąłem ciężko, unikając spojrzenia jego ogromnych oczu, naprawdę nie mając ochoty na ani kropelkę tych lodów.
- Spadaj, już nie mogę - sapnąłem, starając się wyglądać na bardzo umierającego. Kyuhyun jeszcze chwilę siedział na moich biodrach, bezlitośnie przyciskając mnie do ziemi, ale w końcu odpuścił, nie mając raczej innego wyjścia. Potem zaszył się w jakimś kącie, oddając swoją porcję Donghae (dalej nie pojmuję, ile ten człowiek może zjeść...) i nie odzywał się do mnie do końca próby. I dnia.
Dziwne, nie zauważyłem, żeby wcześniej się tak zachowywał.
***
- POBUDKA! - nie, to wcale nie było przyjemne. Z jękiem protestu schowałem głową pod poduszkę, udając, że wcale nie usłyszałem donośnego głosu lidera, dobiegającego z nie dalej niż czterech metrów ode mnie. Kompletnie nie chciało mi się wstawać, zwłaszcza, że wczoraj porządnie zarwałem noc, przekręcając się z boku na bok i nie potrafiąc zasnąć. Tutaj jednak nikt nie miał taryfy ulgowej. Nawet, jeśli jakimś cudem udało mi się oszukać Leeteuka, zaraz przez pokój przedarły się stada dzikich słoni (pewnie Hyuk i Donghae ścigali się do łazienki...), otwarto nowe centrum handlowe (dlaczego wszyscy grzebali znowu w mojej szafie?!), a do tego wszystkiego, nie wiem, czy ktoś napisał, że jestem prywatnym grzejnikiem? Kiedy czyjeś lodowato zimne ręce dotknęły mojego gołego brzucha, pisnąłem, prawie od razu podrywając się do siadu i rozglądając się. Spojrzenie furiata spoczęło na winnym, który to właśnie zataczał się ze śmiechu, zasłaniając zęby.
- Teukkie! Mówiłem, że zadziała! - zawołał ze szczerą radością, ciągle nie odrywając wzroku od mojej zaspanej twarzy. Sapnąłem gniewnie, z całej siły majtając go poduszką.
- Kyuhyun! Jak mi się będzie chciało, to naprawdę pożałujesz! - warknąłem, chcąc nie chcąc zwlekając się w końcu z łóżka i intensywnie go przy tym ignorując. Kiedy powoli szedłem do łazienki, czułem na sobie wzrok tego zdrajcy, a moje dłonie mimowolnie powędrowały do miejsca, w które mnie dotknął. To było naprawdę, naprawdę dziwne uczucie.
Po porannej toalecie udałem się na dół, zjeść śniadanie, które większość już dawno skończyła. Przy stole pozostał jedynie ledwo przytomny Kangin, wspierający się na łokciu i leniwie przeżuwający bułkę z serem, oraz Yesung, pochłaniający już chyba szóstą kanapkę z rzędu (jak to wynikło z raportu kolegów). Zająłem swoje miejsce, sięgając jedynie po kawę i jogurt, nie potrafiąc specjalnie zmusić się do przełknięcia czegokolwiek więcej.
- Sungmin-ah, zjedź chociaż jedną kanapkę - niezadowolony zwróciłem swoje spojrzenie w stronę Shindonga, który to podsunął mi pod nos talerz świeżych bułeczek. Zmarszczyłem lekko nos, odwracając lekko głowę i całą uwagę skupiając na gorącej czarnej substancji, leniwie ubywającej z mojego kubka.
- Nie jestem głodny - odparłem, odganiając go dłonią, niczym natrętną muchę.
- Musisz coś zjeść - tym razem jego stronę poparł nie kto inny, jak ta cholera, która dziś zafundowała mi niezbyt przyjemną pobudkę. Skierowałem w jego stronę gromiące spojrzenie, które, o dziwo, podziałało. Tylko dalej nie potrafię pojąć, za co się znów na mnie obraził....
piękne ;)
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam jakieś fajne opowiadania KyuMin po polsku. Napewno przeczytam do końca i powiem co o nim sądzę. Ale jak na razie zapowiada się fantastycznie :-)
OdpowiedzUsuń