poniedziałek, 18 marca 2013

Powstrzymany krzyk

Tytuł: Powstrzymany krzyk.
Gatunek: Angst, romans.
Pairing: KyuMin.
Liczba słów: 2965.
Ostrzeżenia: Sceny erotyczne.



Podejdź do mnie. Dźwięk twoich kroków zawsze działał na mnie tak uspokajająco... delikatne, pewne, nieśmiałe, szybkie i wolne. Każde oznaczały co innego, a ja już nauczyłem się je rozróżniać. Zawsze wiedziałem, co czujesz. Proszę, podejdź do mnie.


    - Kyuhyun-ah, nie musisz się skradać - szepnął blondyn, odwracając się w stronę nadchodzącego chłopaka. Stanął w drzwiach, ręce miał wsunięte do kieszeni, a włosy niesfornie opadały mu na czoło. W pierwszej chwili wyglądał na zawiedzionego.
    - Skąd wiedziałeś, że to ja? - zapytał, otwarcie przyglądając się swojemu towarzyszowi. Sungmin lekko spąsowiał, acz zaraz ukrył to za delikatnym uśmiechem. Odchylił się odrobinę w fotelu, pocierając otwartą dłonią kark.
    - To nietrudne do zgadnięcia - ciągle mówił niezbyt głośno, jakby bojąc sie, że ktoś to usłyszy i użyje w złym celu, choć nie była to przecież żadna tajemnica rangi światowej. - Tylko ty lubisz mnie straszyć.
    Kyuhyun pochylił głowę, acz nie powstrzymał subtelnego wygięcia warg. Podszedł bliżej, a z jego ust wyrwało się ciche westchnięcie.
    - Będę musiał popracować nad nowym sposobem, co?



Uśmiechnij się. Twój uśmiech jest najwspanialszą rzeczą, jaką przyszło mi zobaczyć. Wyglądasz wtedy na jeszcze młodszego i szczęśliwszego, niż jesteś... wydajesz się wręcz nie należeć do tego świata. To niemożliwe, abyś był zwykłym człowiekiem i potrafił wyczyniać takie rzeczy z moim sercem.


    - Popatrz - polecił młodszy, zatrzymując Sungmina w miejscu. Powoli wyciągnął rękę przed siebie i wskazał jakiś niezidentyfikowany punkt przed nimi.
    - Co tam jest? - blondyn, choć się starał, nie potrafił nic dostrzec. Zamiast wyjaśnienia dostał jednak tylko uśmiech, który powoli rozkwitł na twarzy Kyuhyuna i ani trochę nie pomagał mu w zrozumieniu sytuacji. Młodszy wsunął obie ręce do kieszeni, bez słowa wracając do przerwanego spaceru.
    - Hej! Czemu nie chcesz mi powiedzieć? - przyjaciel wydął wargi, ciągnąć go za rękaw niczym dziecko. To jednak nic nie dało; znaczy - nic, co mogłoby to wszystko wyjaśnić.
    - Bo i tak byś nie zobaczył - i nieco mocniejsze wygięcie ust. Tyle.



Zaśmiej się jeszcze raz. Kocham, kiedy się śmiejesz. Brzmisz wtedy tak cudownie - jakby nagle zaśmiali się wszyscy ludzie na ziemi. Jak delikatne dzwoneczki, które obwieszczają nadejście lepszych czasów i każą zostawić wszystkie zadry w tyle. Nie idzie pozostać przy tym poważnym, zawsze muszę Ci wtórować, nawet, jeśli moje samopoczucie jest naprawdę złe.


    - Kyuhyun, przestań! - zdenerwowany chłopak cisnął w chichoczącego towarzysza poduszką, która celnie uderzyła go w głowę. Zamiast jednak go uciszyć, tylko pogorszyła całą sytuację.
    - Sungmin-ah, ale ty naprawdę uroczo wyglądasz! - zakrzyknął, śmiejąc się coraz to głośniej. Zbliżył się do blondyna i poprawił ogromną muchę, przytwierdzoną do jego jaskrawego garnituru. - Naprawdę ci do twarzy!
    I choć początkowo wyglądało na to, że radość jest jednostronna, blondyn pokręcił głową, uśmiechając się szeroko.
    - Jeśli chcesz, to kiedyś ci go pożyczę - rzucił, nie hamując już chichotu, który wydobywał się z jego trzewi.



Albo po prostu na mnie spójrz. Uwielbiam twoje piękne, błyszczące oczy. Są wspaniałe, kiedy się budzisz i jeszcze nie do końca wiesz, co się dzieje; są piękne, kiedy jesteś wściekły, a one błyszczą groźnie w ciemności; są po prostu ujmujące, kiedy płaczesz i wypływają z nich rzewne łzy. Za każdym razem, kiedy je spotykam, tonę. Proszę, spójrz na mnie.


    - Robię zeza? Robię? - maknae klepnął Sungmina w ramię, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Ten po krótkiej chwili niechętnie oderwał wzrok od lektury i zatopił go w czekoladowych oczach przyjaciela, usilnie próbującego zmusić je do współpracy.
    - Nic z tego - zawyrokował blondyn, jednak ani myślał zaprzestać nadzorowania poczynań Kyuhyuna. Ciągle wlepiał spojrzenie w jego źrenice, nie zastanawiając się nawet nad faktem, czy nie jest to już zbyt dziwne. Speszył się i odwrócił dopiero, kiedy maknae to zauważył.
    - Hej - zawołał zaraz tamten, uśmiechając się i kierując jego twarz z powrotem przodem do siebie. - Nie musisz się wstydzić patrzenia na mnie. Wiem, że jestem piękny!



Dotknij mnie. Twoje dłonie są takie delikatne. Kocham, kiedy ledwo wyczuwalnie przesuwają się po mojej skórze, choćby w najdelikatniejszej parodii pieszczoty. Są niczym jedwab, subtelnie sunąc po ciele, a kiedy unosisz je do mojej twarzy, zawsze czuję zapach różanego mydła. Nie mogą kojarzyć się z niczym złym; mam wrażenie, że potrafią wyczarować tylko najpiękniejsze rzeczy i czyny.


    - Hej, ubrudziłeś się - stwierdził ciemnowłosy, spoglądając na swojego towarzysza. Ten był jednak tak pochłonięty pochłanianiem swojego deseru, że początkowo nawet nie zwrócił na niego uwagi.
    - Hm? - mruknął, ciągle wlepiając wzrok w miseczkę musu, która stała przed nim. Kolejna pełna łyżeczka wylądowała w jego ustach, tym razem nie brudząc jednak niczego poza wargami.
    - Masz na policzku resztki czekolady. Poczekaj, zaraz ją zetrę - Kyuhyun wyciągnął dłoń w jego stronę i przesunął kciukiem po policzku blondyna. Ten, zaskoczony tym ruchem, podskoczył wystraszony.
    - Kyuhyun-ah! - zawołał, patrząc na niego, jakby chłopak przed chwilą próbował go zabić, bądź też zrobić coś jeszcze gorszego. Maknae sapnął niecierpliwie.
    - Przecież próbuję ci pomóc! - powiedział, zirytowany zachowaniem tamtego. Nie miał jednak zamiaru powstrzymać swoich działań, bo, skoro coś zaczął, musi to przecież dokończyć.
    - Och, wiem, ale... - wymamrotał blondyn, próbując się jeszcze jakoś z tego wykaraskać. Ale Kyuhyun był uparty.
    - No, jesteś czysty. Nie marudź. - mruknął, po raz ostatni przesuwając palcem po policzku tamtego, by zaraz potem oblizać go z reszty słodkiego deseru.


Przytul mnie. Kiedy znajduję się w twoich ramionach, mam wrażenie, że nic na tym świecie już mi nie zagrozi. Jesteś moim murem, moją twierdzą, tak wspaniale silną, a zarazem delikatną. Uwielbiam ciepło, które mnie wtedy powoli opanowuje; rozchodzi się leniwie po moim ciele, powodując drżenie. Proszę, kochanie, przytul mnie jeszcze raz.


    - Sungmin-ah, nawet nie wiesz, jak się stęskniłem! - zawołał teatralnie, gnając z rozpostartymi ramionami w stronę zbliżającego się hyunga. Tamten wyglądał, jakby nie wiedział, czy ma zostać w miejscu, czy też lepiej będzie brać nogi za pas - nim się jednak zdecydował, chłopak go dopadł.
    - Kyuh... Kyuhyun! - sapnął, automatycznie oplatając szyję maknae, który mocno zacisnął ramiona na jego talii. Miał wrażenie, że płuca zaraz wyjdą mu gardłem, a cała zawartość żołądka bez zastanowienia podąży za nimi. - Udusisz mnie!
    - Wcale nie - zaraz odburknął ciemnowłosy, ale posłusznie rozluźnił uchwyt, czując, jak Sungmin chowa twarz w zagłębieniu jego szyi. Obaj trwali w tym uścisku sługą chwilę, praktycznie nie zwracając uwagi na to, co ich otaczało - dopiero bezlitosne pokrzykiwanie kolegów z zespołu dało im do myślenia i z ociąganiem podążyli za nimi.


Zwróć mi uwagę. upomnij mnie, żebym nie stawał tak blisko brzegu, wyciągał łyżeczkę z herbaty, uważał przy krojeniu warzyw. Zawsze wydawałeś się zmartwiony, że coś naprawdę może mi się stać, a ja czasem wręcz specjalnie się narażałem, byś zrobił to po raz kolejny. Kocham czuć troskę, jaką wtedy okazujesz... czuję, że naprawdę jestem dla kogoś ważny.


    Ledwo co wszedł do pokoju, a już musiał zacząć marudzić.
    - Co ty wyprawiasz?! - wrzasnął, szybko podchodząc do drabiny, na którą chwilę wcześniej wspiął się jego starszy kolega. - Złaź natychmiast!
    Sungmin zerknął na bezpodstawnie zdenerwowanego maknae, hamując ciepły uśmiech, który chciał wypłynąć na jego twarz. Westchnął cicho, obracając się w jego stronę przodem.
    - Po co? Przecież nic sobie nie zrobię - odparł, wlepiając w swojego towarzysza badawczy wzrok. Tamten dość skutecznie ukrył rumieńce, które pojawiły się na jego twarzy i wbił ręce do kieszeni.
    - Zawsze mówisz, że nic sobie nie zrobisz, a potem sobie robisz - bąknął, nie spuszczając wzroku z blondyna. - Lepiej zejdź.
    Sungmin zaśmiał się cicho, powoli schodząc po stopniach i mocno trzymając się uchwytów po bokach. Będąc już na ziemi, podszedł do Kyuhyuna i cmoknął go delikatnie w policzek.
    - Nie martw się, nie jestem aż taką kaleką.


Szepnij coś. Wyszeptaj mi do ucha twoje najskrytsze sekrety tak, bym tylko ja o nich wiedział. Owiewaj mnie ciepłym, czasem wręcz parzącym oddechem, nie pozwalając zapomnieć o żarze, który we mnie rozpalasz. Wymrucz, powodując coraz to większe ciarki, przechodzące moje ciało. Rozbudź, zdenerwuj, podnieć. Błagam, szepnij cokolwiek.


    - Muszę ci coś powiedzieć - konspiracyjny szept, który rozległ się w uchu blondyna, ani trochę nie pozwolił mu się skupić na wykonywanej pracy. Oderwał zaniepokojony wzrok od tekstu, który właśnie czytał i skierował go na maknae.
    - O co chodzi? - zapytał, wlepiając oczy w zdecydowanie zbyt blisko znajdujące się źrenice przyjaciela. Odłożył kartki na stojący obok stolik i całkowicie skupił się na przyjacielu, wydymającym właśnie swoje pełne wargi.
    - Ale... tak nie mogę - mruknął, marszcząc brwi. Ułożył łonie na swoich kolanach, podpierając się, by plecy znów nie zaczęły go boleć od tego ciągłego schylania się. Dmuchnięciem odgonił z czoła niesforny kosmyk włosów.
    - A jak? - Sungmin nie rozumiał, dlaczego Kyuhyun bawi się w ten cały cyrk. Jego obecność go dekoncentrowała, tym bardziej, że tamten wydawał się zupełnie nieporuszony tą ciężką atmosferą, która teraz pomiędzy nimi kipiała.
    - Przybliż się - polecił, pochylając się nieco mocniej. Blondyn zawahał się przed wykonaniem tej prośby, ale w końcu uległ, przysuwając ucho bliżej jego ust. Tak, że prawie dotykały jego delikatnej małżowiny.
    - Teraz mogę - szepnął, owiewając oddechem policzek i szyję starszego. Przez ciało hyunga przeszedł delikatny dreszcz, który stal się jeszcze mocniejszy po usłyszeniu kolejnych słów. - Kocham cię, Sungmin-ah.


Zadzwoń. Wybierz najmniej odpowiedni moment i naciśnij zieloną słuchaweczkę, przerywając mi ważną rozmowę, wizytę u lekarza albo seans w kinie. Opowiedz o największych pierdołach, które cię spotkały przez tą godzinę od naszego ostatniego spotkania, zamelduj, że bezpiecznie dotarłeś na miejsce. Udowodnij, że nie mam się o co martwić.


    Po piętnastu minutach stania w kolejce, Sungminowi w końcu udało się dojść do kasy.
    - Dzień dobry - powiedział, uśmiechając się czarująco. Ekspedientka zmierzyła go znużonym wzrokiem, opierając dłonie na ladzie.
    - Słucham? - zapytała, niby od niechcenia, wyglądając na bardziej znudzoną, niż mogła być w rzeczywistości. Blondyn westchnął cicho, jeszcze raz przypominając sobie listę rzeczy, które miał kupić.
    - Poproszę... - zaczął, ale coś skutecznie mu przerwało. Zmarszczył brwi, przepraszająco kiwając głową w stronę kobiety i wyciągając z kieszeni spodni wibrujący telefon. Zerknął na wyświetlacz.
Kyuhyun.
    - Czego chcesz? - zapytał, nieco rozdrażniony. Jakby ten dzieciak nie mógł sobie wybrać lepszego momentu!
    - Sungmin-ah! - entuzjastyczny głos w słuchawce odbił się echem od czaszki chłopaka, powoli kołatając w jego umyśle. - Właśnie zobaczyłem takiego ślicznego kota!


Pocałuj mnie tak, jak tylko ty potrafisz. Delikatnie, ledwie muskając moje wargi, albo brutalnie, prawie miażdżąc je swoimi ustami i zahaczając zębami, drażniąc delikatną skórę. Trąć językiem mój, pieszcząc mnie na różne sposoby. Na przywitanie, pożegnanie, wstęp lub zakończenie. Tak, by moje serce stanęło po raz kolejny.


    Wargi maknae nieśmiało musnęły usta blondyna, który od dłuższej chwili wlepiał rozmarzone spojrzenie w jego oczy. Powoli objął ramionami szyję Kyuhyuna, jeszcze bardziej się do niego zbliżając i mruknięciem aprobując ręce chłopca, przyciągające jego biodra. Uśmiechnął się delikatnie, opierając czoło o czoło swojego... chłopaka? Przyjaciela...?
    - Kyuhyun-ah... - westchnął, nie odwracając wzroku ani na sekundę. Rozpływał się w tej chwili, tonąc w zapachu ich perfum i cichym szumie lekko przyspieszonego oddechu. Wplótł palce we włosy młodszego, bez zawstydzenia trącając językiem jego wargę, chcąc zaprosić do dalszej, zdecydowanie mniej grzecznej zabawy... zaraz potem zaś zaśmiał się głośno, kiedy tamten dziko go pocałował, nawet nie próbując się więcej hamować.


Pokochaj mnie. Długo i namiętnie, tak, jak zawsze, bezlitośnie doprowadzając nas obu na skraj wytrzymałości, by bez zastanowienia zrzucić w otchłań rozkoszy, która nas potem pochłaniała. Zrób to tak, by cała kamienica wiedziała, że tej nocy jestem twój i nikt inny nie ma prawa na mnie chociażby spojrzeć.


    Sapnięcia, ciężkie oddechy, jęki i krzyki - właśnie to wypełniało teraz ich niewielką sypialnię, która od kilku chwil była świadkiem kolejnego rozkosznego zbliżenia. Dwa gorące, splecione ze sobą ciała niespokojnie poruszały się na małżeńskim łóżku, stojącym na środku pokoju, nie zwracając uwagi na porozrzucane ubrania, czy też okno, które od rana było otwarte na oścież. Liczyła się tylko ich dwójka, dzikie pocałunki i głośny odgłos uderzania nagiej skóry o skórę.
    - Kyuh... yuh-ah... - jęknął blondyn, wbijając paznokcie w ramiona młodszego prawie do krwi. Jego plecy wygięły się w delikatny łuk, a nogi szczelniej oplotły biodra kochanka. - Ja zaraz...
    - Ja też - odsapnął ciemnowłosy, nawet nie czekając, aż tamten skończy. Bez zastanowienia wpił się w jego wargi, tłumiąc głośny krzyk rozkoszy, który po chwili wyrwał się z gardła jego hyunga.


Opowiedz mi coś. Usiądź ze mną na kanapie, obejmij i nazmyślaj bajki o siedmiu królewnach. Przypomnij sobie historię o dzielnym szewczyku, albo po prostu zdaj relację z podróży do domu. Pozwól mi zatonąć w twoim głosie, w twoim śmiechu i dotyku, omam mnie inną, piękniejszą rzeczywistością.


    - Nie mów, że ten smok naprawdę wypił całą rzekę - sceptycyzm w głosie blondyna był aż nazbyt widoczny. Ciągle nie umiał pojąć sensu całej tej legendy, którą właśnie przed chwilą zaczął opowiadać mu Kyuhyun - przecież była kompletnie irracjonalna, nawet, jeśli to legenda!
    - Och, w ogóle nie potrafisz się bawić! - mruknął maknae, podnosząc głowę z jego kolan. Wstał, wydymając policzki i rzucając Sungminowi oskarżycielskie spojrzenie. - Ja tu się staram, a ty nic!
    - Pewnie mi jeszcze powiesz, że potem ten szewczyk, czy kimkolwiek on tam był, ożenił się z królewną! - rzucił starszy, zakładając ręce na piersi. Nie będzie tutaj słuchał o jakichś bredniach. Jasne, raz na jakiś czas mógł pogrążyć się w jakiejś bajce, opowiastce... ale no proszę, nie aż tak głupiej.
    - Nie powiem ci już nic - bąknął chłopak, po czym obrażony teatralnie opuścił pokój.


Przeproś. Podejdź do mnie niepewnie, ze skruchą, nie wiedząc, czy chcę jeszcze widzieć cię na oczy. Uklęknij, łapiąc mnie za dłoń i bez pośpiechu wymawiając tak ważne dla nas słowa. Stwórz nowy miraż, który pozwoli nam na powrót zatopić się w iluzji szczęścia i da możliwość brnięcia przez rzeczywistość odważniej niż zwykle.


    - Nie chciałem - mruknął Kyuhyun, siedząc obok swojego chłopaka i wlepiając w niego smutne spojrzenie. - Naprawdę przepraszam, poniosło mnie.
    - Jasne, że cię poniosło - odwarknął blondyn, ciągle odwracając głowę w przeciwną stronę. Nie miał zamiaru spojrzeń na ciemnowłosego nawet, jeśli ten prosił go o wybaczenie już od dobrych dziesięciu minut.
    - Sungmin-ah... - maknae już sam nie wiedział, co ma powiedzieć. Próbował wszystkich sposobów, jednak Sungmin ciągle był tak samo uparty, jak na początku. W rezultacie jedynie objął go ramionami w pasie, przytulając się do jego pleców i przymykając oczy w nadziei, że tamten w końcu przestanie się obrażać. - Przepraszam...


Wróć. Cicho zamknij za sobą drzwi, wracając z przerażająco długiego spaceru. Wejdź do sypialni, zdejmij kurtkę i połóż się obok mnie, uginając gruby materac. Przygarnij mnie ramieniem, powodując, że natychmiastowo zapomnę o twojej nieobecności, która przesiąkała mnie do szpiku kości. Błagam cię, wróć.


    Było późno. Słońce za oknem zaszło już dawno temu, wszystkie światła już pogasły, a ciszę w pokoju przerywał tylko cichy szum samochodów, krążących po śpiącym mieście. Łóżko było zimne. Jedno, drobne ciało blondyna nie wystarczało, by choć w małym stopniu się w nim ogrzać. Brakowało mu kogoś, do kogo mógłby się przytulić, pocałować delikatnie w szyję i przyłożyć lodowate stopy do jego gorących nóg. Brakowało mu kogoś, kto szepnął by mu do ucha, że go kocha i nigdy nie zostawi... czekał więc cierpliwie, powoli odmierzając czas do powrotu Kyuhyuna. Nie potrafił przewidzieć, kiedy to się stanie - ale kiedy szczęk zamka w końcu odbił się w ciemności, na jego wargach pojawił się mimowolny, choć smutny uśmiech.


Nie uciekaj. Nie pakuj wszystkich swoich rzeczy, nie oddawaj mi kluczy, nie ozstawiaj mnie samego. Nie udawaj, że mój zrozpaczony wzrok nie robi na tobie najmniejszego wrażenia. Nie mów, że całe uczucie już się wypaliło. Przecież dobrze wiesz, że jeśli uciekniesz, stanie się coś złego. Coś, czego żaden z nas nie chce.


    Czternasta trzydzieści dwa. Sungmin spoglądał na zegarek co chwilę, nie potrafiąc pojąć, dlaczego czas tak wolno płynie. Od kiedy Kyuhyun zamknął za sobą drzwi minęło zaledwie dziesięć minut... dziesięć pustych i cichych minut, które ciągnęły się bez końca. Wiedział, że musi wstać, ubrać się, ugotować obiad i iść na zakupy... ale nie potrafił się do tego zmusić. Tak, jakby cała siła uleciała z niego wraz z głuchym dźwiękiem klucza, rzucanego na podłogę.


Odezwij się. Powiedz do mnie cokolwiek - cześć, do widzenia, smacznego... nawet głuche westchnienie by mnie w tej chwili całkowicie zadowoliło. Stęskniłem się za twoim głosem, który tak wspaniale pieścił moje uszy, za gorącym oddechem, który owiewał moją twarz, kiedy do mnie mówiłeś. Kyuhyun, proszę cię, odezwij się...


    W sali prób panował gwar większy niż zwykle. Wszyscy entuzjastycznie się przekrzykiwali, przepychali, podekscytowani nową wiadomością. Wygrali. Kolejna nagroda trafi do ich rąk na wspaniałej gali, dzieki której zobaczy ich cały świat. Wszyscy się cieszyli... wszyscy oprócz dwójki ulokowanej po dwóch końcach sali. Sungmin siedział bez słowa na taborecie, bezmyślnie wpatrując się w sufit. Kyuhyun stał pod ścianą, wbijając ręce w kieszenie i nerwowo tupiąc nogą w podłogę.
    - Kui Xian! - zawołał Zhou Mi, który z tej radosnej okazji również był razem z nimi. - Chodź do nas!
    Ale maknae nie miał humoru do zabaw. Ignorując słowa Chińczyka odwrócił się na pięcie i wyszedł z sali... ale nikt prócz samotnego blondyna nie zwrócił na to uwagi. Sungmin wiódł za ciemnowłosym smutnym wzrokiem, mając ochotę krzyknąć, by został z nimi, nie popełniał żadnego głupstwa - ale nie miał odwagi. Siedział, będąc świadomym, że jest całkowitym tchórzem.


Podejdź do mnie. Uśmiechnij się. Zaśmiej się. Spójrz na mnie. Dotknij mnie. Przytul mnie. Zwróć mi uwagę. Szepnij coś. Zadzwoń. Pocałuj. Pokochaj. Opowiedz. Przeproś. Wróć. Odezwij się. Otwórz oczy. Przestań się ze mną bawić. Wstań. Błagam cię, wstań. Kyuhyun. Kyuhyun... mówiłem, że jak uciekniesz, stanie się coś złego...


    To było ciężkie - choć minęło już dużo czasu, żaden z nich nie potrafił tego zaakceptować. Nikt nie potrafił przyjąć do wiadomości, że jego już nie ma. Że już nigdy nie wytnie nikomu głupiego kawału, nie zdenerwuje lidera i nie zacznie się wykłócać o byle co. Że to zimne i puste ciało, które spoczywało kilka metrów pod ziemią, należy do ich przyjaciela... i kochanka. Chociaż wszyscy bardzo to przeżyli, największy problem z pogodzeniem się z sytuacją miał blondyn. Wiedział, że gdyby nie jego duma i tchórzostwo, Kyuhyun dalej by żył. Że gdyby nie bał się kolejnego odrzucenia, mógłby dalej słuchać jego śmiechu i głosu - nie skierowanego do niego, ale... ale czy to nie lepsze, niż głucha cisza, która teraz odpowiadała na każde jego wołanie? Czy to nie lepsze niż oskarżycielska ciemność, otaczająca go każdej nocy i zagłuszająca jego rozpacz, co noc wykrzykiwaną przez niespokojny sen...?


Chciałem ci powiedzieć, żebyś nie uciekał... tak bardzo chciałem ci to powiedzieć...

6 komentarzy:

  1. Omoo~
    Moje serduszko..
    To pierwszy KyuMin, jakiego przeczytałam, ale wiem, że nie ostatni. Masz talent..
    Zapraszam do siebie:
    awesome-pumpkin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Lilka, Ty uju... *chlipie cicho* Wyjdź mi z tym... Twoje angsty... gosh!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *pat pat*
      Przepraszam, nie chciałam żebyś płakała... ;___; Znaczy, chciałam, ale... ale nie jestem ujem! ;___; Samaś sobie winna, tak w ogóle, ja Ci wcale nie kazałam tego czytać. |D

      Usuń
    2. Jak mam nie czytać, jak to tu jest i mnie woła?

      Usuń
    3. Nie słuchaj. Ćwicz swoją silną wolę, mocno. Mówię Ci. Potem będzie łatwiej.

      Usuń
  3. Świetne i smutne T.T

    OdpowiedzUsuń