poniedziałek, 18 marca 2013

Życie jest nobelon [2/?]

Tytuł: Życie jest nobelon.
Autorki:
Whatever i Choi Soonjin
Gatunek:
Komedia, romans, smut.
Pairing:
WonKyu.
Liczba słów: 7336.
Ostrzeżenia: Przekleństwa~?



Kyuhyun
    Spało mi się zajebiście. Ale oczyścicie musiało się to skończyć. Drażniące wycie budzika skutecznie mnie rozbudziło. Uniosłem się na łokciu jednej ręki, podczas gdy dłonią drugiej przetarłem zaspaną twarz. Eh, dlaczego noc musiała się skończyć tak szybko? Ziewnąłem, nim przewróciłem się na bok i od razu tego pożałowałem. Nieźle zapiekło mnie w rowie, ale bywało gorzej. Ból po daniu dupy nie może być porównywalny do bólu, kiedy odpalą ci fajerwerki w dupie. Ziewnąłem ponownie, nim z cichym stęknięciem zwlokłem się z łóżka. Poszedłem do łazienki, gdzie załatwiłem swoje potrzeby i wziąłem prysznic, zmywając z siebie zaschnięty pot i nasienie, które zostały na mnie po wczorajszej sesji. Jakimś cudem znalazłem coś zdatnego do spożycia w lodówce, co od razu pochłonąłem. Z szafy, spośród mojej kolekcji garniturów wybrałem jeden grafitowy, który na siebie założyłem, dobierając do niego jasnoniebieską koszulę i jakiś krawat w delikatny wzorek. W salonie zgarnąłem ten, który łaskawie z siebie zrzuciłem po wczorajszym dniu w pracy, by oddać go do pralni. Zgarnąłem z kanapy torbę z laptopem, którego obecność bardzo mnie zdziwiła. Siwon go nie zajebał? Dziwne. Zamknąłem za sobą drzwi, chociaż od kilku godzin nie widziałem sensu w robieniu tego. Wsiadłem do swojego srebrnego metalika z czerwoną maską po stłuczce - nie pytajcie - i pojechałem do biura, gdzie rozwaliłem się przy swoim stanowisku pracy, uprzednio witając się z tymi wszystkimi burakami, dla których byłem niebywale miłym człowiekiem. Rozłożyłem laptop na biurku. Poczekałem momencik, aż uzbroi się, no i nareszcie mogłem kliknąć dwa razy na tą cudowną ikonę skrótu, oddając się już czystej przyjemności. No, nawet porównywalnej do tej, którą dał mi Siwon. Hehe, ciekawe, czy wszyscy włamywacze są tacy jak on.
    Eh, moja praca naprawdę była ciężka. Trwała bardzo długo i moja psychika była już mocno wykończona.
    - Kyuhyun, gdzie jest bilans z lutego? - usłyszałem przed sobą głos jednego ze stojących wyżej ode mnie w tej firmie.
    - Bilans? - powtórzyłem, udając zaskoczenie - Przecież w tamtym miesiącu podałem go Hyukjae. Miał ci przekazać. - powiedziałem, a on wyszedł, prawdopodobnie idąc do wcześniej wspomnianego mężczyzny.
    Hehe, pozdro. Tak to wszystko się załatwia. Oczywiście, że nawet nie ruszałem się tej roboty. Nie zrobiłem żadnego bilansu. Byłem zbyt zajęty graniem. A teraz? Wrobiłem w to Hyukjae i on będzie musiał go zrobić. Pozdrowienia dla niego i jego chujowej pamięci.
    Nadszedł czas przerwy, dlatego też wyszedłem z biurowca i udałem się do pobliskiej kawiarni. Jakoś nigdy nie odpowiadała mi kawa z tego firmowego automatu.

Siwon
    Zdziwiło mnie to, z jaką łatwością udało mi się opylić prawie cały sprzęt, który zwinąłem wczoraj Kyuhyunowi. Zaraz po tym jak od niego wyszedłem, udałem się do jednego z tych lewych antykwariatów, które były czynne całą noc i nikt nie pytał, skąd i co masz. Facet z prawdziwym zafascynowaniem oglądał to, co mu przyniosłem - nie oszukujmy się, najgorszej jakości to to wcale nie było - i nawet nie zawahał się, kiedy zaproponowałem dość wygórowaną cenę. Przy pamięci wyjąłem jeszcze kartę pamięci z fotopstryczka - myślę, że w portfelu się nie zgubi... nie chciałbym przecież stracić takiego czegoś! W dobrym humorze, bogatszy o niezwykle przyjemną sumkę, udałem się na rundkę po kilku co ciekawszych klubach, jakoś zapominając o zmęczeniu, które dopadło mnie w łózku ciemnowłosego. Do mieszkania dotarłem nad ranem, oczywiście nie bez towarzystwa.
    Następnego dnia nie miałem zamiaru wstawać skoro świt. Wraz z urodziwym dziewczęciem, które zaciągnąłem do siebie i niecnie wykorzystałem (tak! miałem jeszcze siłę!), zwlekliśmy się z łóżka dopiero koło południa. Z racji tego, iż mój lokal nie ociekał specjalnym przepychem, a w lodówce też było pusto, zaoferowałem, że pójdziemy zjeść późne śniadanie do kawiarni - którą, swoją drogą, bardzo lubiłem. Po uprzednim odświeżeniu się i założeniu jakichś porządnych ubrań, dotarliśmy na miejsce nieco po trzynastej. Moja "znajoma" wypatrzyła sobie stolik, a gdy tam zasiedliśmy i kelnerka poczęła odbierać jej niesamowicie długie zamówienie, przesunąłem znudzonym wzrokiem po całym pomieszczeniu. Wtedy też moim oczom ukazał się naprawdę ciekawy widok.
    Szczerze, to widziałem tylko tył owego, jak podejrzewałem, chłopaka, acz to właśnie ten tył przykuł w tej chwili moją uwagę. Otaksowałem go niezwykle uważnym spojrzeniem, w międzyczasie zamawiając byle co i nawet nie spoglądając do menu - bo niby po co? Miałem ciekawsze zajęcia.
    - Znasz go? - zapytała brunetka, kiedy zauważyła, iż nie okazuję jej już ani krzty zainteresowania. Na moich wargach pojawił się lekki uśmiech, a brwi lekko się uniosły.
    - Nie - odparłem, podnosząc się z miejsca. - Nie widzę jednak przeszkód, bym mógł go poznać.
    Ona i tak już mi się znudziła. Mogłem sobie poszukać ciekawszych rzeczy do roboty, więc ruszyłem pomiędzy stolikami, kierując się w stronę owego chłopaka.

Kyuhyun
    Wziąłem to, co zwykle. Pierwsza pozycja na liście chyba tysiąca różnego rodzaju kofeinowych trunków, w których taki amator jak ja, nie widział specjalnych różnic. Nigdy za kawą nie przepadałem, lecz wchodząc w dorosłe życie musiałem zmienić napoje na te, bardziej pasujące do dorosłych ludzi. Gorąca czekolada musiała pójść w odstawkę, a i gimbusowy szpan na whisky nie byłby raczej mile widziany w pracy biurowej, w której od precyzji moich obliczeń zależało być albo nie być firmy. Cóż, jakbym jeszcze często robił te obliczenia, ponieważ przeważnie zrzucam robotę na innych. Aż dziwne, że nadal nikt nic nie zaczął podejrzewać. To naprawdę wspaniałe uczucie. Opierdalać się cały miesiąc i dostawać za to jedno z większych wynagrodzeń w całym przedsiębiorstwie. Wybrałem dodatkowo czekoladową mufinkę, zanim kelnerka odeszła od mojego stolika. Odłożyłem kartę na jego blat i skrzyżowałem pod nim nogi. Odetchnąłem nieco ciężej. Wciąż docierała do mnie świadomość, że zaraz muszę wracać do roboty. Ale czy to było takie straszne? Oj tak, zdecydowanie bardziej wolałem grac w Star Crafta w swoim łóżku, niż przy niewygodnym biurku.

Siwon
    Spacer, który właśnie odbyłem, nie należał do najdłuższych w moim życiu - zauważmy tez, że i owa kawiarnia zbyt wielka nie była. Dlatego też, po zaledwie kilkudziesięciu sekundach lawirowania pomiędzy stolikami, dotarłem do tego właściwego, przy którym to zasiadł obiekt mojego zainteresowania. Przystanąłem za nim, by zaraz przesunąć się trochę w bok, tak, by mógł mnie zauważyć.
    - Przepraszam... - zacząłem, pochylając się delikatnie i przywołując na twarz firmowy uśmiech numer dwa. - Można się przysiąść?
    Nieważne, że na około było pełno wolnych stolików, a jeśli już były zajęte, to zwykle też przez tylko jedną osobę. Teoretycznie mogłem sobie wybrać kogoś innego do uprzykrzania mu zycia - ale nie wybrałem. Ciemnowłosy ma pecha.
    Przyznam się również, iż nawet, jeśli miałby mi odmówić, zająłbym miejsce na przeciwko - "miałby", ponieważ nim chociaż zdążył uchylić usta by mi odpowiedzieć, usiadłem, rozpierając się wygodnie w krześle. Założyłem nogę na nogę, oblizując wargi i nie odrywając od niego swojego spojrzenia.
    Cholera, wydawał mi się jakiś dziwnie znajomy - tylko czemu? Nie kolegowałem się (i nie miałem zamiaru) z żadnym z tych wielkich i prawych typków z firmy obok, więc to było raczej niemożliwe, bym wcześniej się z nim widział. Albo to po prostu wina nie do końca wyleczonego kaca? Hm, możliwe.

Kyuhyun
    Chyba będzie trzeba się wziąć za robotę. Jeszcze mnie z tej jebanej firmy wyrzucą za zbity pysk i gdzie ja biedny się podzieję? Cóż, od dawien dawna mam już na to plan. Znajdę sobie babsko, zmajstruję jej bachora i dzięki temu będę miał spadek od ojca. Czasami nie chce mi się wierzyć, że ten kisiel w mojej czaszce naprawdę należy do mnie. Nabrałem świeżego powietrza w usta, dłonią lekko obluzowując krawat oplatający moją szyję. Wtedy to usłyszałem głos nad swoją głową. Od razu spojrzałem na mężczyznę, który swoimi strunami głosowymi wytwarzał te drgania. Nie zdążyłem się odezwać chociażby słowem, a on siedział już naprzeciw. Wyglądał naprawdę znajomo, a to, że był kurewsko przystojny utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak znam tego człowieka. On zna mnie również. Zdążył poznać mnie dogłębnie.
    - Witam pana włamywacza. Cóż za zaszczyt. - powiedziałem, a moje słowa wręcz przesiąkały ironią.

Siwon
    Nie no, bez kitu, na serio skądś go znałem - jednak mój nie do końca sprawnie pracujący mózg zdecydowanie utrudniał mi zadanie rozpoznania gościa, nawet, jakbym bardzo tego chciał. Na szczęście (bądź też i nie) wydawało się, że ten jakimś cudem potrafi wniknąć do moich myśli i natychmiast rozwiał wszelkie wątpliwości. Mój uśmiech automatycznie się poszerzył, tym bardziej, że kiedy zsunąłem na chwilę wzrok na jego szyję, ujrzałem nic innego, jak malinki, które sam tam pozostawiłem.
    - Kyuhyun! - powiedziałem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Z powrotem wlepiłem wzrok w jego oczy. - To naprawdę miłe i niespodziewane spotkanie.
    Głębiej się zastanowiwszy, przyznałem rację, że tyłek, który mnie tu przyciągnął, mógł należeć do tego przemiłego lokatora, którego odwiedziłem zeszłej nocy. Nie no, ja to mam farta!

Kyuhyun
    - No nie? - mruknąłem pod nosem, zmieniając pod stołem ułożenie nóg.
    Kogo jak kogo, ale jego to akurat najmniej bym się tutaj spodziewał. Byłem święcie przekonany, że opierdoli mi chatę i na tym się skończy nasza cała owocna znajomość. No, ale widać, że nasze przeznaczenie jest troszeczkę inne i chce się z nami zabawić. Dlaczego by mu nie pomóc, hehe?
    - Po ile stoi teraz moja kamera, hm? - zapytałem z lekkim uśmiechem.
    W tym samym momencie podeszła do mnie kelnerka, układając na stoliku moją kawę i mufinkę, która pewnie będzie moim jedynym posiłkiem w tym dniu. Albo ewentualnie zrobi się dzisiaj na bogato. Pójdę do jakiejś restauracji, czy zamówię sobie coś do domu. Hm, niegłupie, zważając na to, że mój talent kulinarny jest mocno przereklamowany.

Siwon
    Jego zachowanie wydawało mi się w pewien sposób irracjonalne, jednak mi w pewien sposób się to podobało. Z jednej strony oczywistym był fakt, że po kradzieży ludzie zwykle nie prowadzą sobie ze złodziejami spokojnych pogawędek w kawiarence, z drugiej - Kyuhyun raczej od początku nie wydawał się "oczywisty". Wygiąłem usta nieco mocniej, sadowiąc się wygodniej na krześle.
    - Dupy nie urywa, ale żyć jakoś się da - odparłem, wzruszając lekko ramionami.
    Kiedy kelnerka przyniosła mojemu towarzyszowi zamówienie, przypomniałem sobie o biednym dziewczęciu, które zostawiłem przy poprzednim stoliku. Zerknąłem na nią przez ramię, a choć ona również wlepiała w nas spojrzenie, nie wydawała się specjalnie znudzona. Kierowana jednak niezwykłym altruizmem, podniosła się i razem z moją kawą ruszyła w naszą stronę. No pięknie. Jeszcze jej tutaj brakowało. Westchnąłem ciężko i wróciłem spojrzeniem do ciemnowłosego.

Kyuhyun
    - Masz szczęście, że nie wziąłeś mojego laptopa, bo bym cię zajebał. - powiedziałem jak najspokojniejszym głosem.
    Nie wydaje mi się, żeby jakkolwiek przejął się moimi słowami. Pewnie dlatego, że mnie nie zna. Mój laptop jest dla mnie świętością. Jest ważniejszy dla mnie bardziej niż moje własne życie. Dobra, może troszeczkę przesadziłem, lecz prawdą jest, że bez tego malutkiego cudu techniki nie potrafiłbym na co dzień normalnie funkcjonować. Sięgnąłem po filiżankę z ciepłym, a właściwie gorącym jeszcze ciemnym napojem. Wrzuciłem do niego kostkę cukry z cukierniczki, która stała na stoliku i zamieszałem łyżeczką, chcąc szybciej rozpuścić tą słodycz.
    - Hej, można? - usłyszałem nad głową kobiecy głos.
    Uniosłem wzrok ku górze i zobaczyłem piękną, uśmiechającą się dziewczynę, którą pewnie bym się zainteresował, gdybym nie miał nic lepszego do roboty. Miała w dłoniach dwie kawy, a jedną z nich podsunęła Siwonowi pod nos.
    - Hej, nie? - odpowiedziałem jej pytająco, lekko unosząc jedną z brwi.
    Podsunąłem pod usta filiżankę i wcześniej chuchając na taflę płynnej kofeiny, upiłem niewielki łyk, obserwując kobietę, która w tym momencie patrzyła się na mojego towarzysza.

Siwon
    Nawet jeśli bym się starał, nie dałbym rady powstrzymać śmiechu, który wywołały u mnie słowa chłopaka. Byłem zdania, że to raczej on w tym momencie powinien się cieszyć - ale naprawdę nie chciałem mu już psuć tej wizji, którą sobie w swojej główce usnuł.
    Nie zdążyłem wymyślić żadnej błyskotliwej odpowiedzi, kiedy zauważyłem, że moja uprzednia towarzyszka zdążyła już do nas dotrzeć. Od niechcenia zerknąłem na filiżankę, którą przede mną postawiła, po czym skierowałem wzrok na Kyuhyuna.
    Szczerze mówiąc również miałem ochotę jej to powiedzieć. Ona jednak sądziła, iż wyratuję ją z tej nieprzyjemnej sytuacji... ale co miałem zrobić. Uśmiechnąłem się jedynie promiennie i wzruszyłem lekko ramionami.
    - Dzięki za kawę - rzuciłem, upijając łyk niesamowicie gorącego napoju.

Kyuhyun
    Patrzyła na niego z nadzieją, że coś powie, może stanie po jej stronie. Cóż, powiedzieć, odezwał się. Ale czy pomógł jej? Nie za bardzo. Nie miałem najmniejszej ochoty poszerzać naszego grona przy tym stoliku. Zwłaszcza o kogoś, kogo zupełnie nie znałem i z kim nie miałem o czym rozmawiać. Trochę paradoksalne, ponieważ o Siwonie zbyt wiele nie wiedziałem. Lecz znanie jego imienia i fachu nie jest wystarczające? Oczywiście, że jest. Brunetka coś pojęczała, poskomlała, pokrzyczała na temat tego, jakie to miała nadzieje po wczorajszym. Było trochę nudno, tak melancholijniej w porównaniu z wszystkimi pierdołami, które nadają wszystkie kanały w telewizji, pod postacią telenowel. Akcja zaczęła się rozkręcać, gdy jej dłoń spotkała się z policzkiem Siwona, niestety razem z szybkością tej sceny, przyszedł koniec całego przedstawienia. Dziewczyna obraziła się i wyszła.
    - Też powinienem ci strzelić? - zapytałem, odkładając filiżankę na bok i biorąc w dłoń czekoladową mufinkę - Wykorzystałeś mnie, okradłeś, zostawiłeś. Ah, jak to boli. - wymamrotałem, nim wgryzłem się w wypiek - Rano myślałem, że będą mi musieli amputować odbyt.

Siwon
    Spodziewałem się, że moje zachowanie raczej się owej dziewczynie nie spodoba, jednak nie myślałem, że zareaguje w aż tak... widowiskowy sposób. Choć ludzi w kawiarni nie było wielu, znaczna większość wlepiła w nas ślepia jak cielę w malowane wrota. Sam od niechcenia na nią spoglądałem - może jeśli zachowałaby się nieco dojrzalej (bo czego oczekuje kobieta, która poznała faceta na imprezie i raz się z nim przespała?), kiedyś tam pokusiłbym się o przeprosiny, bądź coś w tym stylu. Ale tym liściem przegięła sprawę. Choć nie był mocny i nie zrobił na mnie praktycznie najmniejszego wrażenia, w dalszym ciągu to był liść. Prychnąłem cicho, nawet za nią nie patrząc i ponownie zwróciłem uwagę na mojego ciekawszego towarzysza.
    - Spróbowałbyś tylko - mruknąłem, unosząc brwi. O ile dziewczynie mogłem darować, tak on mógł być pewny, że odwinąłbym się z powrotem. I to pewnie mocniej, bo patrząc na jego posturę jakoś nie byłem przekonany, by miał zatrważająco dużo siły.
    - Chyba nie muszę przypominać, że sam mi dałeś dupy, co? - zapytałem, unosząc kącik ust w lekkim uśmiechu. Nie odrywałem przy tym od niego spojrzenia, po raz kolejny unosząc filiżankę do ust.

Kyuhyun
    - Ależ oczywiście, że nie musisz. - odpowiedziałem z lekkim westchnieniem, przechylając się ku stołowi - Kto by ci dupy nie dał. - dodałem po chwili.
    Wziąłem ostatni kęs mufinki, która swoją drogą była kurewsko dobra. Smakowała mi tak bardzo, pewnie przez mój głód i trochę pośrednio dlatego, że jestem wrażliwy na ten kakaowy smak. Odłożyłem papierek po wypieku na brzeg spodka, kiedy wziąłem w palce filiżankę, nawilżając kawą swój przełyk.
    - Pytanie. Masz w życiu jakieś inne zajęcie poza ślusarz-transporter-przeprowadzki?

Siwon
    Jego uwagi były tak trafne i tym faktem tak rozbrajające, że prawie przez całą rozmowę ten durny uśmiech nie chciał mi zejść z twarzy. Ale czy to źle? Podobno tak wyglądałem jeszcze lepiej - przynajmniej według części niekoniecznie wiarygodnych ludzi spotykanych w bardzo podejrzanych miejscach.
    - Inne zajęcie? - zapytałem, po czym parsknąłem cichym śmiechem. Usiadłem prosto, by zaraz przechylić się jego śladem i oprzeć łokcie o stół. Wlepiłem w niego niby znudzone spojrzenie. - Uważasz, że robię coś poza tym?
    Byłem prawie pewny, że i tym razem uda mu się trafić, ale, cóż, zawsze to była jakaś frajda.

Kyuhyun
    - Jakbyś robił coś poza tym, to obstawiałbym na taniec czy masaż erotyczny, jakiś żigolo, czy aktor porno, ale raczej nie psułbyś sobie dobrej opinii czymś takim, no nie. - mruknąłem, spoglądając na niego.
    W sumie, wcale bym się nie zdziwił, kiedy by zajął się wykonywaniem któregoś z wyżej wspominanych przeze mnie zawodów. Jego aparycja była wręcz dla tych fachów przeznaczona i nie ukrywając - z przyjemnością obejrzałbym film porno z jego udziałem czy też skorzystał z usług masażu. Bo kto by nie chciał, tehe.
    - Mam dla ciebie propozycję.

Shiwonnie
    Słysząc jego słowa, parsknąłem śmiechem, o mało nie wylewając na swoją białą koszulę kawy. Odstawiłem filiżankę na stolik, kulturalnie zasłaniając usta, dopóki to mój spazm jako tako się nie uspokoił.
    - Aktor porno? Serio? - zapytałem, unosząc brwi. Nie no, tego jakoś się nie spodziewałem. O ile jeszcze tancerz czy masażysta był logiczny... Aktor porno? Cóż.
    - Propozycję? - powtórzyłem, niezaprzeczalnie zainteresowany tym, co mógłby mi teraz powiedzieć. Wątpiłem, by było to coś sensownego, bądź coś, z czego miałbym jakiś zysk, ale ciekawość nie pozwalała mi spławić go już na samym początku. Niech się chłopak wykaże.

Kyutie
    No, widzę, że wciąż skutecznie ironizuję - ironizuję po części. Oczywiście, że w normalnych warunkach nie słodzę tak swoim współrozmówcom, jednak widzę, że jemu nawet się ta zabawa podoba, a skoro nie każe mi się zamknąć, dlaczego miałbym sobie odmawiać tego strumienia świadomości wyższej?
    - Jasne. Z twoim wyglądem mógłbyś sobie doskonale poradzić. Kto wie, może dorównałbyś sławą Sashy Grey i w Europie stawialiby twoje pomniki. - powiedziałem, po chwili łapiąc w palce filiżankę, z której upiłem już jeden z ostatnich łyków - Propozycję, hm. - mruknąłem, opuszczając na moment głowę, by następnie wbić w niego na nowo swoje spojrzenie - Nie chciałbyś czasami zając się jakimś uczciwym zarabianiem?

Shiwonnie
    Wygiąłem wargi w niekoniecznie grzecznym uśmiechu, w spokoju wysłuchując słów chłopaka. Nie omieszkałem oblizać przy tym tez warg, oczywiście.
    - Wiesz co? - zacząłem. - Myślę, że jeśli byś mi w takich filmach potowarzyszył stawiali by nam nie tylko pomniki.
    Trzeba przyznać, że taka perspektywa nie byłaby głupia - a podobny pomysł przewinął się także i poprzedniego wieczora. Założę się, że mielibyśmy rzeszę fanów na całym świecie - fanek tez, rzecz jasna.
    - Uczciwe zarabianie? - ten człowiek mnie kiedyś wykończy. Chyba nikt nie zdołał rozbawić mnie tyle razy w aż tak krótkim czasie. - Wiesz, dzięki, ale jakoś sobie radzę, kotku. Nie potrzebuję nic "uczciwego".

Kyuhyun
    Hehe, dlaczego aż tak bardzo nie zaskoczyło mnie to, że odrzucił moją propozycję? W sumie, skąd w ogóle taki pomysł? Cóż, mam już pewien pomysł, jakby to wszystko miało wyglądać. Zapewne wniosło by to do mojego życia trochę kolorków i rozmaitości, bo póki co jest ono prawdziwie żałosne. Aż wstyd się przyznać, że należy ono do mnie. Dopiłem kawę do końca, by następnie odstawić pustą już filiżankę na biały spodek. Podwinąłem nieco rękaw koszuli i spojrzałem na zegarek wiszący na moim nadgarstku.
    - Jakbyś nagle zmienił zdanie to wiesz, gdzie mnie szukać. - rzuciłem, lekko wzdychając i poprawiając na szyi wzorkowany krawat - Póki co, robota wzywa, więc trzymaj się. - powiedziałem i wstałem z miejsca, nie spiesząc się w opuszczeniu lokalu.

Wielebny
    Nagle zmienił zdanie, dobre sobie. Jakoś nie kręciła mnie perspektywa pójścia do niego po "robotę". Tą przecież bez problemu mogłem załatwić sobie całkowicie sam i to bez większych problemów. To, że nie była do końca legalna to już zupełnie inna sprawa.
    - Miłego dnia - odparłem, kiedy ciemnowłosy wstał, by skierować się do wyjścia. Sam również nie siedziałem przy stoliku długo, w samotności dość mocno się nudząc. Zostawiłem więc niedopitą kawę i opuściłem lokal. Wstyd się przyznać, ale naprawdę zacząłem się zastanawiać, jaką robotę miałby mi niby do zaoferowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz