niedziela, 24 marca 2013

Życie jest nobelon [3/?]

Tytuł: Życie jest nobelon.
Autorki:
Whatever i Choi Soonjin
Gatunek:
Komedia, romans, smut.
Pairing:
WonKyu.
Liczba słów: 3542.
Ostrzeżenia: Brak.



Kyuhyun
    Kurwa, kocham swoją robotę. Jest taka zajebista i w tych słowach nie ma ani grama ironii, broń Boże. Całe tygodnie się opierdalam. Cóż, tak bywa. Ale bywa tez inaczej, że trafiają się takie dni jak ten dzisiejszy, kiedy jest tyle roboty, że nie mam nawet czasu, by spojrzeć na zegarek. Gdy tylko wszedłem do biura wiedziałem, że coś jest nie tak. Na każdym biurku, które przyszło mi mijać, leżała sterta papierów, która pojawiła się również na moim blacie. Kurwa, nie wiem, o co chodzi, ale cholernie mi się to nie podoba. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogłem tego zwalić na inne osoby, ponieważ każdy był tak samo usrany jak ja. Musiałem robić wszystko sam i prawdziwie mnie to męczyło. Poważnie, naprawdę muszę zmienić pracę. Byc może wrócę do hobby sprzed lat? Hehe, kto wie. Nie było miło, jednak nim się obejrzałem, czas mojej pracy się skończył, a papierkowa robota jeszcze została. Eh, mam to wziąć do domu i tam kończyć? Jakoś mi się to nie widziało, lecz nie miałem wyboru. Schowałem papiery do teczki, którą wziąłem pod rękę, w drugiej trzymałem torbę z laptopem i tak oto opuściłem do przeklęte miejsce. Samochodem szybko dojechałem do swojego domu, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Pierwsze co zrobiłem to zrzuciłem ze stóp buty, nie kusząc się nawet na rozwiązanie sznurowadeł. Najwyżej się rozjebią jak każde inne, jednak wywaliłem na nie niezłą maniurę. Powinny trzymać. Z głośniejszym westchnięciem na ustach, wszedłem w głąb domu, zatrzymując się w półkroku, kiedy dostrzegłem znajomą postać, rozwalającą swoje pośladki w moim fotelu.
    - Chyba nie muszę mówic, byś się czuł jak u siebie?

Siwon
    Wiedziałem, że to idiotyczne, że do niego idę. Zupełnie durne i bezsensowne wyjście, ale, jak to mówią, jeśli chce się mieć co do gęby włożyć, trzeba chwytać się czegokolwiek. Kasa którą dostałem za jego sprzęty była dość spora, ale nawet taka suma się kończy. Biorąc pod uwagę też to, że ostatnimi czasy jestem lekko ‘spalony’ przez jednego uczynnego dziadka, musiałem przerwać moje wyskoki i na jakiś czas przestać się ukazywać w przestępczym światku. Te argumenty przemówiły za tym, by jednak wziąć tą swoją leniwą dupę i wbić mu na chatę - tego nie traktowałem jako włamania, raczej przyjacielską wizytę. Na miejscu byłem już po południu, ale właściciel niespecjalnie się spieszył. Nim wrócił zdążyłem zrobić sobie coś do jedzenia, napić się czegoś, obejść kilka razy całe mieszkanie... dźwięk otwieranych drzwi usłyszałem dopiero, kiedy rozeźlony uwaliłem dupę na jego fotelu, uprzednio przesuwając go tak, by dobrze widzieć drzwi. Jego pojawienie się skwitowałem szerokim uśmiechem, ale wstać to mi się już nie chciało.
    - Domyśliłem się, że to powiesz i zdążyłem cię ubiec - mruknąłem, wlepiając w niego swoje ślepia. Podparłem głowę na dłoni, osunąłem nieco w fotelu i mruknąłem cicho. Ej, w sumie to te meble miał nawet wygodne.

Kyuhyun
    Skoro czuł się już jak w domu, raczej nie było możliwości, bym wyszedł na niegościnnego. Uznałem, że poradzi on sobie dobrze. Pewnie już wie, gdzie co jest, zatem nie musiałem go kierować w poszukiwaniach lodówki, która raczej charakteryzowała się skromnym wnętrzem, czy łazienki. Teczkę z dokumentami oraz torbę z laptopem zostawiłem na kanapie, a sam poszedłem do swojej sypialni, gdzie zrzuciłem z siebie garnitur i zastąpiłem go koszulką w paski i jakimiś spodniami. Wtedy wróciłem do salonu, w którym Siwon przesiadywał nadal i doskonale jednoczył się z moim fotelem. Usiadłem na kanapie niedaleko niego i wyciągnąłem z torby PC'ta, którego rozłożyłem na stoliku i włączyłem.
    - Co cię do mnie sprowadza? - mruknąłem, spoglądając na niego i podpierając głową na ręce, opartej łokciem o udo.

Siwon
    Dziś byłem wyjątkowo cierpliwy. Popatrzcie sami: grzecznie na niego poczekałem, nie robiłem mu wyrzutów, a teraz nawet pozwoliłem mu się w spokoju przebrać i, co najważniejsze, nawet na niego wtedy nie spojrzałem! Czy ktokolwiek spodziewałby się po mnie takiego zachowania? Chyba nikt prócz tych, którzy kompletnie mnie nie znają. Dlatego też, kiedy Kyuhyun w końcu usiadł niedaleko mnie, odwróciłem w jego stronę twarz, unosząc lekko brwi.
    - Co? - powtórzyłem i wzruszyłem lekko ramionami. Że niby nic ważnego, ot tak sobie wpadłem, żeby popatrzeć, albo po prostu poprzeszkadzać. Zaraz jednak stwierdziłem, że lepiej będzie od razu przejść do rzeczy, bo prędzej lub później i tak musiałbym to zrobić. Tak przynajmniej będę się musiał krócej męczyć i szybciej wylezę z tego mieszkania.
    - Ostatnio wspominałeś coś o pracy - mruknąłem, przyjmując dość inteligentny wyraz twarzy. - Co miałeś wtedy na myśli?

Kyuhyun
    Komputer powoli się uzbrajał, a ja nie mogłem zrobić nic w kierunku przyspieszenia tych czynności. Cóż, nawet mi się nie spieszyło specjalnie, bo mam w chuj czasu na wykonanie swojej pracy. Ale już po samym sobie wiedziałem, że ikonka z moja ulubioną grą może byc naprawdę trudnym wrogiem, jeśli chociaż raz się o nią przynajmniej otrę. Dlatego pierw obowiązki, później przyjemności.
    - To naprawdę zaskakujące, że jednak zmieniłeś zdanie. - odetchnąłem, przelotnym spojrzeniem obdarzając ekran, który zajął się błękitnym kolorem - Ale jak już jesteś, nie będę się czepiał. - ułożyłem nogi w amerykańską czwórkę i odchyliłem się do tyłu, opierając się plecami o kanapę - O pracę, hm, miałem na myśli to, że mogę ci pomóc. Niekoniecznie w taki sam sposób jak urząd pracy. Ale to zależy od ciebie, twojego zaplecza i tak dalej.

Siwon
    Mógłbym mu teraz wyjaśnić po jakiego czorta tu przylazłem i usprawiedliwić się, że to wcale nie ze względu na niego i tak dalej, i tak dalej... mogłem, ale nie miałem najmniejszego zamiaru tego robić. Tłumaczenie się jest dla słabych. Mi zwisało, co sobie teraz pomyśli. Przynajmniej po cześci.
    - Mógłbyś mówić jaśniej? - mruknąłem, nie do końca rozumiejąc te jego wywody. Wiedza na temat jak załatwi mi ta robotę bynajmniej nie była mojej osobie potrzebna - bardziej interesowało mnie samo zajęcie oczywiście. I wynagrodzenie, ale wiedziałem, że akurat tu zapewne nie ma co liczyć na większa kwotę. Przekręciłem sie lekko, tak, by móc patrzeć na ciemnowłosego i przy okazji nie nadwyrężać sobie specjalnie karku. Wygodniej.

Kyuhyun
    Odetchnąłem ciężej, dłonią mierzwiąc swoje włosy, co było troszeczkę trudne przez to, że były bogate w środki stylizacji. Naprawdę jestem zmęczony tym dniem. Jebnąłbym się już do wyra i spał najlepiej do końca tygodnia albo i dłużej. Wcale bym się nie pogniewał, jeślibym stracił tyle czasu na sen.
    - Jeden. - zacząłem, obrazując każdą kolejną liczbę na palcach - Twoje nastawienie. Przyszedłeś tutaj, więc nastawienie jest. Dwa. Twoje zaplecze, czyli wiedza i doświadczenie. Nie znam twojej historii i nie znam ciebie, zatem idąc na czystą logikę i stereotypy: kradniesz, więc raczej patol nie jest ci obcy. Wiedzy nie masz, a jeśli tak jest to praktyczne wykorzystanie jej nie ma racji bytu. A bez tego trudno jest o jakąś dobrze płatną i hańbiącą na poziomie minimum robotę, bo raczej nie sądzę, by robota na szmacie była szczytem twoich ambicji. Jestem gotowy pomóc ci w dokształceniu się. Trzy. To, co już posiadasz. Czyli na przykład mieszkanie, to, co w nim masz i tak dalej. Pewnie da się to jakoś racjonalniej wykorzystać i nieźle na tym zarobić. Najważniejszy jest pomysł. - powiedziałem, mając nadzieję, że wyraziłem się dostatecznie jasno, ponieważ nie miałem najmniejszej ochoty, by na nowo tłumaczyć swój wywód - Jakieś pytania?
    Cóż, pewnie będzie je miał, bo w końcu póki co to, co powiedziałem brzmi naprawdę idiotycznie i irracjonalnie. Dlaczego to robię? Skąd taki pomysł? Czy jestem normalny? Szczerze? Do tego ostatniego pytania mam poważne wątpliwości. By rozwiać wszelkie wątpliwości. Nie jestem altruistą. Mam w tym plan na niezły biznes. I bynajmniej nie jest to branża filmów erotycznych.

Siwon
    Z każdym kolejnym zdaniem, które wypowiadał, coraz bardziej prawdopodobne było, że chyba w jakimś międzyczasie Kyuhyun upadł mocno na głowę. Albo po prostu zdrowo go popierdoliło. Wyruchałem go, wyniosłem mu z domu wszystko, co się nadawało, zrobiłem porno zdjęcia (choć o tym raczej nie wiedział), a ten mi tu wyskakuje z takim czymś! To był naprawdę głupi żart, ale by nie skrzywdzić bardziej jego uczuć i tak się roześmiałem. Głośno.
    - Poczekaj chwilę - zacząłem, kręcąc głową i pokazując stosowny gest dłonią. Potrzebowałem dłuższego momentu, żeby pojąć, że mówi to całkowicie poważnie i bynajmniej nie robi sobie żadnych jaj. To zaś spowodowało, iż naprawdę żałowałem, że tutaj przyszedłem.
    - Dlaczego, jak to sam przed chwilą powiedziałeś, chcesz mi załatwić robotę, zwłaszcza, jesli nie mam odpowiedniego “zaplecza” i umiejętności? I z jakiego powodu chcesz pomóc mi się “dokształcać”? - to były pierwsze pytania, które nasunęły mi się na myśl. Nie miałem na razie zamiaru ględzić mu o mieszkaniu i tak dalej, skoro nie znałem powodu, dla którego to wszystko robi. A jeśli to bynajmniej dobrze się dla mnie nie skończy?
    - Jaki będzie twój zysk, jeśli się zgodzę? - rzuciłem jeszcze, nim zdążył odpowiedzieć na poprzednie pytania. To też nie było takie znowu bez znaczenia.

Kyuhyun
    To, że pyta, jest naprawdę dobrym znakiem. Bardzo chciałem mu odpowiedzieć na pytania, jednak gdyby nie zapytał, najzwyczajniej w świecie byłbym nie do końca zaspokojony. Posłałem mu uśmiech, moment wcześniej czubkiem języka delikatnie wilżąc górną wargę. Miał mnie już pewnie za tego, o którego psychiatryk się nie zatroszczył, ale czy właśnie nie o to chodziło?
    - Dlaczego, pytasz? - mruknąłem, przechylając głowę bliżej ramienia - Moje życie jest naprawdę nudne, a mając przy sobie taaaaak ciekawego człowieka, zapewne wniosłoby to w nie troszkę więcej kolorów. - powiedziałem, wychylając się w stronę laptopa, w którego wbiłem swoje spojrzenie - Chciałbym mieć bliżej siebie kogoś nieprzeciętnego, kto wyrucha mnie za frajer. - rzuciłem, opierając głowę na jednej z rąk, podczas gdy palcem wskazującym drugiej, poruszałem się po touchpadzie - Jestem wrażliwcem, który nie może znieść, kiedy jego bracia postępują źle i woli robić coś z czystego pragnienia czynienia dobra, niż by mrok pożerał jego bliskich. - zamilkłem na chwilkę, by przełknąć ślinę - Jestem psychopatą, który kocha ludzi. Uwielbia patrzec jak wykonują czynności dnia codziennego, by później w niecodzienny sposób pozbawić ich kolejnego dnia. Nie wiem, wybierz sobie coś, co ci najbardziej odpowiada. Jakbyś po prostu nie mógł uwierzyć w mój gest. - wymamrotałem, parskając krótkim śmiechem.
    Tak, moja dobroc raczej jest czymś niezwykłym, żeby nie powiedzieć, że niemożliwym. Dla nikogo nie byłem dobry, nie chcąc otrzymac czegoś w zamian. I tak było w tym przypadku. Z tej "pomocy" mogłem czerpać wiele korzyści, które może nie są aż takie oczywiste.
    - Mój zysk? Miałem w planach wykładnie na ciebie pieniędzy, zatem zwrot ich plus niewielkie oprocentowanie by mnie chyba zadowoliły. Ale nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. - powróciłem wzrokiem na jego twarz - To nie tak, że nie mam zabezpieczenia dla tej inwestycji.

Shisus
    Dałem mu szansę, żeby jakimś cudem wypłynął z morza zupełniej irracjonalności i wydawał się choć trochę bardziej poważny lub wiarygodny, niż w rzeczywistości. Ale nie, jasne, to byłoby zbyt normalne. On naprawdę był chory.
    Prychnąłem cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową i odwracając od niego swoje spojrzenie. Po tym, co usłyszałem, miałem ochotę wyjść i zostawić go sam na sam z tym jego małym pudełkiem, w które się właśnie wgapiał. Jemu przynajmniej nie wyrządziłby żadnej większej krzywdy, ja czułem bowiem, jak moja zdolność zdrowego rozumowania spada z każdym jego słowem.
    Wydaje mi się, że powiedział już aż zbyt dużo, bo byłem naprawdę chętny się zgodzić.
    - Mogłeś rzucić coś, do czego nie byłoby mi się potem głupio przyznać, albo nie brzmiałoby jak wyznania schizofrenika - burknąłem pod nosem, wyciągając się na fotelu i wlepiając wzrok w sufit. Westchnąłem cicho, zrezygnowawszy z jakiejkolwiek inteligentnej dyskusji.
    Kolejne słowa bruneta były już jednak na nieco wyższym poziomie. Uniosłem brwi, zezując w jego stronę.
    - Zabezpieczenie? - zapytałem, niesamowicie rozbawiony. - Ciekawe jakie?
    Bądź co bądź owa kwestia naprawdę mnie zaintrygowała. Nie wierzyłem bowiem, by tamten mógł cokolwiek mi zrobić. Zadzwoni na policję? Zdążę zwiać. Naśle na mnie kogoś? Lepiej niech nie próbuje, bo ja też mam znajomości. Nie no, nie mogłem się doczekać tego, co mi powie.

Kyuhyun
    - Cóż, najlepszym zabezpieczeniem jest współpraca z policją, ale jakoś za nią nie przepadam. - mruknąłem, zaczynając przeglądać foldery w poszukiwaniu odpowiedniej ikonki - Dlatego starzy przyjaciele nie są takim głupim rozwiązaniem. - dodałem po chwili, nieco znudzonym głosem.
    Udało mi się odnaleźc odpowiedni skrót do programu, który od razu odpaliłem. Po chwili wyskoczyło okienko, które zapisałem znaną tylko mi sekwencją liczb, by następnie kliknąć enter. Wyskoczyła mapka miasta z jednym zaznaczonym punktem.
    - Ow, jak dobrze się składa. - powiedziałem głośniej, z wyraźniej malującym się na moich ustach uśmiechem - Robisz interesy z Donghae-hyungiem? - zapytałem, spoglądając na pana włamywacza, dla którego chyba straciłem na poryciu czaszki - To będzie prostsze niż przypuszczałem.

Siwon
    Nie wnikałem, dlaczego mój towarzysz nie pała cieplejszymi uczuciami do tak ważnych w końcu obrońców sprawiedliwości. Nie oznaczało to przecież, że Kyuhyun jest jakimś wielkim przestępcą, za którym krążą listy gończe, a cała dzielnica boi się chociażby na niego krzywo spojrzeć - dlatego też nie wzbudziło to mojego zainteresowania. Jednak jego kolejne słowa zdołały zrobić to aż nadto.
    - Donghae? - powtórzyłem, unosząc brwi. Skąd ta mała cholera o nim wiedziała? Nie spodobał mi się fakt, że w tak krótkim czasie udało mu się wyzyskać tego typu informacje. Oczywiście nie miałem zamiaru ułatwiać mu sprawy.
    - Nie kojarzę - mruknąłem, przechylając lekko głową w bok. Jak na zawodowego złodzieja przystało, umiałem kłamać wybornie. - Kto to?

Kyuhyun
    - Jestem pewny, że kojarzysz. Kto, kto w tym mieście sprzedaje kradziony sprzęt, mógłby nie znac Donghae. Tylko ten idiota myśli, że można z tego zrobic legalny biznes i nie iśc znowu do pierdla. - mruknąłem, zakładając ręce za głowę - Mogłeś przynajmniej wyłączyć telefon. Byś mi troszeczkę utrudnił.
    Dobra, telefon był naprawdę fajny i nieco mi go szkoda, ale w wolnej chwili przejdę się do hyunga i spokojnie ją odzyskam. Z resztą, dawno się nie widzieliśmy, zatem on powinien pojawic się u mnie wcześniej, niż ja u niego. W końcu, jak już wspomniałem wcześniej. Biznes, którym zarabia na życie, niezupełnie jest zgodny z prawem i ktoś musi o tą zgodnośc dbać, a kto inny bardziej się do tego nadaje niż ukochany maknae?
    - Jestem przekonany, że Donghae z przyjemnością chciałby mi pomóc.

Siwon
    W sumie nigdy nie trudziłem się wyłączaniem telefonów czy innego sprzętu, który udało mi się zwinąć. Ten w końcu nigdy nie był u mnie dłużej niż kilka godzin, a po tym czasie lądował w antykwariacie i już nie mi przyszło się martwić o to, czy ktoś go znajdzie. Dlatego też i tym razem wzruszyłem lekko ramionami, nie odrywając wzroku od chłopaka.
    - Jestem pewny, że jednak nie wszyscy go kojarzą. - mruknąłem. - Sprzęt mógł tam również trafić z drugiej ręki. Nie zapominaj o tym.
    Tak, to też mi się zdarzało. Znaleźć jakiegoś naiwniaka, opylić mu rzeczy i się zmyć. Czasem nawet robił się z tego dość długi łańcuszek, któremu zdarzyło się nawet ponownie o mnie otrzeć, ale, przyznajmy, w końcu prawie wszystko lądowało tam. Mimo to wątpiłem, by takie wytłumaczenia go przekonały. Niby mógł też blefować, że zna Donghae, ale... raczej na takiego nie wyglądał. Westchnąłem cicho, opierając wygodniej głowę na dłoni i udając zupełnie znudzonego, choć bynajmniej taki nie byłem.
    - A nawet jeśli - powtarzam - jeśli bym go znał i ten jakimś cudem zechciałby ci pomóc... - zacząłem, powoli rozwijając mój tok myślenia. - Co byście zrobili? Zadzwonili po gliny? Przecież sam mówiłeś, że za nimi nie przepadasz.
    Zawsze pozostawały jeszcze znacznie mniej legalne sposoby zastraszania ludzi, ale nie miałem zamiaru o nich wspominać. Nie było też raczej bandy, której nie zdołałbym uciec... moja ‘siatka wywiadowcza’ funkcjonowała w tym mieście wyjątkowo dobrze.

Kyuhyun
    - Wiesz, jak tak się tłumaczysz, to robisz niespecjalnie wiarygodne wrażenie.
    Cóż, szczerze powiedziawszy to mało kto otwarcie przyznawałby się do znajomości z Donghae. Jego przeszłość jest wystarczająco odrzucająca dla większości, jednak nie lepiej jest z moją, bo w końcu dzielę ją z nim. Ale mało kto o tym wie, bądź pamięta. Poznaliśmy się w - delikatnie mówiąc - kółku zainteresowań, które sześc lat temu niestety się rozpadło, a z członków została wyłącznie nasza dwójka, gdyż reszta podostawała dłuższe wyroki. Lecz pomimo tego oboje jesteśmy na łagodnym cenzurowanym.
    - Gliny? Ostateczne rozwiązanie, bo naprawdę ich nie trawię. Jest wiele innych, dużo ciekawszych rozwiązań na ściąganie długów. Może nie tyle, co dla samych dłużników, jak dla ich wierzycieli. Ale jeśli chodzi o Donghae. - odetchnąłem, przechylając się nieco w jego kierunku - Żółty smok na jego policzku mówi aż za dużo. - mruknąłem, palcem wskazującym postukując się w policzek.
    Przez ten właśnie tatuaż mój hyung stał się naprawdę rozpoznawalnym człowiekiem. Nie dośc, że taka forma zdobienia ciała nie jest nazbyt popularna, to on oszpecił sobie tym swoją twarz. Żółty smok. Taki nasz znak rozpoznawczy. Naszego kółka. Może sam nie mam go na twarzy, jednak na plecach już tak. Jeszcze nie takiego małego. Zajmuje całą ich powierzchnię. Eh, było się młodym i głupim.

Siwon
    Wiedziałem, że skoro już wspomniał o Donghae, nie miałem szans wcisnąć mu kitu... nie byłbym jednak sobą, gdybym choć nie spróbował tego zrobić. Przynajmniej nie miałem czego żałować - spróbowałem, nie udało się, nie ma co płakać. Z pomiędzy moich warg wyrwało się ciche westchnienie.
    - Fakt - odparłem, przyznając mu w jakiś tam sposób rację. - Tym tatuażem raczej nie ułatwił sobie życia.
    W życiu nie wytatuowałbym sobie niczego na twarzy, tym bardziej, jeśli miałoby to w jakiś sposób odnosić się do mojej niezbyt prawej przeszłości. Nic, tylko ułatwiłbym robotę glinom i donosicielom, co nie było raczej szczytem moich ambicji. Wystarczy ta durna blizna - ona jednak na szczęście jest w miejscu, którego zakrywanie nie budzi większych podejrzeń.
    - Wracając jednak do sedna naszej rozmowy, powiedz mi, co rozumiesz przez fakt dokształcania się. Jakieś kursy? Masz miłego przyjaciela, który by mnie czegoś poduczył? - chciałem dowiedzieć sie, co mnie czeka. W końcu musiałbym się na coś przygotować, załatwić jakieś lewe papiery (jeśli chodzi o wszelakie szkolenia to, niestety, było w moim przypadku konieczne)... nie miał bowiem chyba zamiaru wysyłać mnie do jakiejś szkoły, nie? Tego bym mu nie darował.
    - I, co najważniejsze. Czego by to wszystko dotyczyło? - nie ukrywam, że najbardziej zadowoliłby mnie na przykład... zawód ślusarza. Byłby bardo przydatny... niekoniecznie tylko w godzinach przepisowej pracy. Jeśli ten nie ma nic przeciwko, na pewno mu go zaraz zaproponuję.

Kyuhyun
    Oh, dobrze, że mi przypomniał o przyczynie naszego spotkania tutaj. Chyba zbytnio poniósł mnie sentyment do przeszłości, bo naprawdę tęsknię za starą paczką. Wszyscy hyungowie odsiadują swoje wyroki i niby mógłbym ich normalnie odwiedzać w więzieniach, jednak to nie jest takie proste, gdyż mam zakaz. Nie wiem, dlaczego. Znaczy, wiem, ale czy to ma jakiś sens? Przecież raczej nie uda nam się wznowic kółka. Przynajmniej nie wydaje mi się, by którykolwiek z nas chciałby jeszcze w nim działac.
    - Tak, mam pełno przemiłych kolegów, ale rozpatrujemy to wszystko w arcylegalnych warunkach, zatem szkoła. Jaka chcesz. Nie wiem. Może w dzieciństwie marzyłeś, żeby zostać strażakiem czy kimś innym, więc mogę ci pomóc do tego dojśc. Bo w końcu chodzi o to, by zawód ci się spodobał i byś przede wszystkim nie wracał do patologii, że tak się wyrażę.
    Myśląc nad tym pomysłem pomagania mu, jakoś niespecjalnie głowiłem się nad jego podporządkowywaniem się pod mój plan. Z góry wiedziałem już, że łatwe to nie będzie, a na pewno nie szybkie. Ale jeśli chce zaakceptować moje dobre chęci, to musi również stosowac się do pewnych zasad, niekoniecznie takich, które będą mu pasowały. Coś za coś, prawda?
    - Chyba wiesz, że to włamanie nie jest formą szantażu, by zmusic cię do wejścia w to. To nie ma żadnego związku. Jeżeli się nie zgadzasz to sprawy nie było.

Siwon
    Nie no, bez jaj. Jednak miałem rację. Chciał mnie wysłać do jakiejś durnej szkoły, jakbym był totalnym debilem, który nie był w stanie skończyć jej w normalnym przedziale wiekowym. A przecież bez problemów bym to zrobił, gdybym tylko miał ku temu odpowiednie okoliczności - wtedy jednak fakt jako takiego przeżycia był ważniejszy od zdobywania wiedzy. Nie moja wina, że nauczyciele nie przyjmowali takich tłumaczeń...
    - Jeśli myślisz, że pójdę do szkoły, to się grubo mylisz - warknąłem, ostentacyjnie odwracając od niego wzrok. W życiu jeża, “newa ewa”. Takie rzeczy nie były dla mnie.
    - Oczywiście, że wiem - burknąłem, zakładając ręce na piersi i odchylając głowę, by oprzeć ją o zagłówek fotela. Byłem tego doskonale świadom, jednak nie miałem zamiaru tłumaczyć się temu smarkaczowi, dlaczego jednak ide na jego bezsensowne układy. To nie jego sprawa.

Kyuhyun
    - Cóż, jeśli szkoła jest dla ciebie problemem, nie mamy o czym rozmawiac. Mogę się założyc, że na rynku raczej nie znalazłaby się oferta pracy, która by cię zadowoliła, a jeżeli dokształcenie się jest zbyt wielką przeszkodą dla twojego zawyżonego ego i nie chcesz kawy bądź herbaty to nasze spotkanie dobiegło końca. Mam swoje warunki, a kiedy nie masz najmniejszego zamiaru stosowac się do nich, ja nie chcę ci pomagać i wywalac pieniędzy na coś, co mi się w życiu nie zwróci, bo już od samego początku chodziło wyłącznie o nie. - powiedziałem, wbijając wzrok w teczkę z dokumentami, którą wziąłem do rąk.
    Otworzyłem ją i wyciągnąłem ze środka papiery, których w robocie skończyć nie zdążyłem. Boże, jak ja się poświęcam dla tej cholernej firmy. Jeszcze za tak małe wynagrodzenie. Małe jak dla Cho Kyuhyuna. Jakieś cholerne rozliczenia z dostawcami, którymi raczej powinien się zajmować ktoś stojący nade mną.
    - Albo szkoła, albo papa. Decyduj się.

Siwon
    Czasem przeklinałem się za to, że wybrałem drogę nieprawości i zbrodni, na bok odkładając wszystko to, co legalne. Fakt, niby życie miałem prawie cud miód, tylko... właśnie. Tylko czasami ten miód nie wystarczał i trzeba była znaleźć coś innego do jedzenia - a żeby to zrobić, musiałem zawierać takie głupie umowy z takimi głupimi ludźmi.
    Sapnąłem cicho, zerkając na niego.
    - Zgoda. - powiedziałem, ale zaraz uniosłem rękę ,by nie wpadł nawet na myśl, żeby mi przerwać. - Ale jeśli - jeśli - już, to będzie to szkoła dla dorosłych.
    Brakowało mi jeszcze tego, żebym musiał użerać się z jakimiś gówniarzami. On mi przecież wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz