Angst napisany bardzo szybko, pod wpływem dołującej weny. Zainspirowany... chyba moją chorobą, która jakiś czas temu mnie dopadła i nie chce puścić, nie jestem pewna.
Tytuł: The lost Voice
Gatunek: Angst, romans, miniatura.
Pairing: KyuMin.
Liczba słów: 736.
Ostrzeżenia: Brak.
Kyuhyun.
Tak dawno nie miałem okazji tego powiedzieć.
Kyuhyun. Wspominałem Ci już, jak bardzo Cię kocham?
Obaj pamiętamy, jak niewinnie się to zaczęło. Najpierw była
najzwyklejsza w świecie chrypka, kaszel, ból gardła - to, co przecież w
naszym zawodzie jest zupełnie normalne. Jedna, druga wizyta u lekarza,
płukanki, tabletki, spraye, kremy, jak przy każdym przebytym
przeziębieniu. Tym razem to pomagało jednak tylko chwilowo. Za każdym
razem wszystko wracało, z czasem stając się coraz bardziej uciążliwe i
trudniejsze do wyleczenia. W końcu, po kilku ciężkich tygodniach,
musiałem zrobić sobie przerwę od nagrań i koncertów. Nikt nie widział
żadnej poprawy, a perspektywy, które przed nami stawiano, nie były w
najmniejszym stopniu optymistyczne. Żaden z nas nie chciał tego przyjąć
do wiadomości, ale zgodnie z przewidywaniami lekarzy, stało się.
Zamilknąłem całkowicie. Zostałem wykluczony ze wszystkich działań
zespołu, niepokojąc tym nie tylko ciebie, hyungów, ale także całą rzeszę
fanów.
- Będzie dobrze - szeptałeś mi do ucha, kiedy po raz kolejny siadałem w
kącie pokoju, płacząc z bezradności. Obejmowałeś mnie mocno, delikatnie
się kołysząc i głaszcząc mnie po włosach. - Za niedługo wszystko wróci
do normy, zobaczysz.
Ale nie wróciło. Z każdym dniem było tylko gorzej. Musiałem zacząć nosić
ze sobą notatnik i pisać w nim wszystko, co chciałem komukolwiek
przekazać. Targające mną emocje mieszały się w nim z rzeczowym
podejściem do każdej sprawy, a obrazki ilustrujące poszczególne
odpowiedzi sprawiały wrażenie, że jakimś cudem udało mi się przyjąć do
wiadomości to, co się stało. Ale wcale tak nie było. Każdy kolejny dzień
był piekłem, w którym bezpowrotnie się pogrążałem, bez żadnej
możliwości ratunku i wołania o pomoc. Jeździłem po klinikach w całej
Korei, potem w Stanach i w Europie, ale każdy rozkładał bezradnie ręce.
- To nie choroba fizyczna - odpowiadali, patrząc na mnie z nieukrywaną
litością. - Wszystko tkwi w głowie. Pan po prostu nie chce, albo boi się
mówić, panie Lee.
Słuchałeś tego z takim samym powątpiewaniem jak ja. Jak mogłem nie
chcieć mówić, śpiewać, śmiać się i zachowywać tak, jak robi to każdy
zdrowy człowiek? Byłeś doskonale świadom, jak bardzo brakuje mi
wszystkich spotkań, koncertów, wywiadów, nagrywania płyt. Czasem
przychodziłem do was do studia, obserwując jak pracujecie, jednak niemoc
za każdym razem boleśnie ściskała mi serce. Choć bardzo chciałem, nie
mogłem dołączyć. Jedyną rzeczą, którą w dalszym ciągu robiłem razem z
zespołem, było tańczenie. Uczyłem się kolejnych układów, poszczególnych
kroków i partii na wypadek, gdybym jakimś cudem odzyskał swój głos. Głos
niezmieniony, tak samo dźwięczny jak przed tym wszystkim... ale każdy
był świadom, że to jeszcze mniej prawdopodobne, niż sama możliwość
mówienia. Moja kariera była skończona.
- Nie mów tak - szeptałeś, łapiąc moją twarz w dłonie i patrząc mi w
oczy. - Znajdziemy na to jakiś sposób. Musimy. nie możesz się tak łatwo
poddawać.
A potem twoje wargi delikatnie dotykały moich, pozostawiając na nich
motyli pocałunek. Za każdym razem wierzyłem Ci tak samo mocno, starając
się znaleźć jakąkolwiek możliwość, rozwiązanie, cokolwiek. Umówiłem się
nawet kilka razy z psychologiem i psychiatrą, dali mi jakieś rady,
ćwiczenia, specjalną dietę. Nic. Zupełnie nic to nie dało. Wiesz, jak
bardzo się starałem, prawda? Pod koniec nie chodziło mi już nawet o
powrót na scenę, nie liczyła się dla mnie kariera. Śpiewanie, występy,
nagrywanie płyt - po co mi to? Chciałem tylko móc Ci powiedzieć, jak
bardzo cię kocham. Jak bardzo cieszę się, że dalej ze mną jesteś, że
mnie wspierasz. I że nie zostawiłeś mnie tylko dlatego, że jestem niemy.
Jestem też świadom, że przez to wszystko nie zmieniła się jedynie tylko
nasza sfera uczuciowa, ale i fizyczna. Prawie nigdy się już nie
kochaliśmy, zażenowani ciszą, która wtedy panowała. Wiedziałem, że było
Ci głupio, kiedy tylko ty jęczałeś, a jedynymi odgłosami, które ja
mogłem wydawać, były ciche sapnięcia. Nie wiedziałem, jak mogę Ci to
wynagrodzić. Zaproponowałem nawet, żebyś ode mnie odszedł - bo co to za
związek?
- Sungmin-ah - mówiłeś wtedy, uśmiechając się delikatnie i przyciągając mnie do siebie. - Czasem naprawdę jesteś głupi.
Dlatego też dzisiaj znów lezę przy twoim boku. Na popołudniowej
konferencji, niecałe osiem godzin temu, zostało ogłoszone, że z powodów
zdrowotnych musiałem odejść z zespołu i zakończyć karierę muzyczną. To
jest pierwszy dzień, kiedy nie jestem już Sungminem z Super Junior, a
najzwyklejszym Sungminem Lee. Uważnie obserwuję twoją śpiącą twarz, w
końcu wyciągając dłoń i delikatnie przesuwając palcami po delikatnym
policzku. Oblizuję nerwowo wargi, hamując cisnące się do oczu łzy.
- Kyuhyun - poruszam bezgłośnie wargami, wpatrując się w twoje śniące
oblicze. - Kyuhyun, tak bardzo... tak bardzo chciałbym ci powiedzieć, że
cię kocham...
Błagam Cię, napisz one-shot, który nie jest angstem QnQ
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już, że nie wiem, czy umiem. ;___; Ostatnio coś próbuję, ale trzymaj za mnie kciuki, bo nie jestem pewna, czy wyjdzie. <///3
Usuńjestes fantastyczna,,,
OdpowiedzUsuń