czwartek, 11 kwietnia 2013

The lost Voice

Angst napisany bardzo szybko, pod wpływem dołującej weny. Zainspirowany... chyba moją chorobą, która jakiś czas temu mnie dopadła i nie chce puścić, nie jestem pewna.
Tytuł: The lost Voice
Gatunek: Angst, romans, miniatura.
Pairing: KyuMin.
Liczba słów: 736.
Ostrzeżenia: Brak.


    Kyuhyun.
    Tak dawno nie miałem okazji tego powiedzieć.
    Kyuhyun. Wspominałem Ci już, jak bardzo Cię kocham?
 
    Obaj pamiętamy, jak niewinnie się to zaczęło. Najpierw była najzwyklejsza w świecie chrypka, kaszel, ból gardła - to, co przecież w naszym zawodzie jest zupełnie normalne. Jedna, druga wizyta u lekarza, płukanki, tabletki, spraye, kremy, jak przy każdym przebytym przeziębieniu. Tym razem to pomagało jednak tylko chwilowo. Za każdym razem wszystko wracało, z czasem stając się coraz bardziej uciążliwe i trudniejsze do wyleczenia. W końcu, po kilku ciężkich tygodniach, musiałem zrobić sobie przerwę od nagrań i koncertów. Nikt nie widział żadnej poprawy, a perspektywy, które przed nami stawiano, nie były w najmniejszym stopniu optymistyczne. Żaden z nas nie chciał tego przyjąć do wiadomości, ale zgodnie z przewidywaniami lekarzy, stało się. Zamilknąłem całkowicie. Zostałem wykluczony ze wszystkich działań zespołu, niepokojąc tym nie tylko ciebie, hyungów, ale także całą rzeszę fanów.
    - Będzie dobrze - szeptałeś mi do ucha, kiedy po raz kolejny siadałem w kącie pokoju, płacząc z bezradności. Obejmowałeś mnie mocno, delikatnie się kołysząc i głaszcząc mnie po włosach. - Za niedługo wszystko wróci do normy, zobaczysz.
    Ale nie wróciło. Z każdym dniem było tylko gorzej. Musiałem zacząć nosić ze sobą notatnik i pisać w nim wszystko, co chciałem komukolwiek przekazać. Targające mną emocje mieszały się w nim z rzeczowym podejściem do każdej sprawy, a obrazki ilustrujące poszczególne odpowiedzi sprawiały wrażenie, że jakimś cudem udało mi się przyjąć do wiadomości to, co się stało. Ale wcale tak nie było. Każdy kolejny dzień był piekłem, w którym bezpowrotnie się pogrążałem, bez żadnej możliwości ratunku i wołania o pomoc. Jeździłem po klinikach w całej Korei, potem w Stanach i w Europie, ale każdy rozkładał bezradnie ręce.
    - To nie choroba fizyczna - odpowiadali, patrząc na mnie z nieukrywaną litością. - Wszystko tkwi w głowie. Pan po prostu nie chce, albo boi się mówić, panie Lee.
    Słuchałeś tego z takim samym powątpiewaniem jak ja. Jak mogłem nie chcieć mówić, śpiewać, śmiać się i zachowywać tak, jak robi to każdy zdrowy człowiek? Byłeś doskonale świadom, jak bardzo brakuje mi wszystkich spotkań, koncertów, wywiadów, nagrywania płyt. Czasem przychodziłem do was do studia, obserwując jak pracujecie, jednak niemoc za każdym razem boleśnie ściskała mi serce. Choć bardzo chciałem, nie mogłem dołączyć. Jedyną rzeczą, którą w dalszym ciągu robiłem razem z zespołem, było tańczenie. Uczyłem się kolejnych układów, poszczególnych kroków i partii na wypadek, gdybym jakimś cudem odzyskał swój głos. Głos niezmieniony, tak samo dźwięczny jak przed tym wszystkim... ale każdy był świadom, że to jeszcze mniej prawdopodobne, niż sama możliwość mówienia. Moja kariera była skończona.
    - Nie mów tak - szeptałeś, łapiąc moją twarz w dłonie i patrząc mi w oczy. - Znajdziemy na to jakiś sposób. Musimy. nie możesz się tak łatwo poddawać.
    A potem twoje wargi delikatnie dotykały moich, pozostawiając na nich motyli pocałunek. Za każdym razem wierzyłem Ci tak samo mocno, starając się znaleźć jakąkolwiek możliwość, rozwiązanie, cokolwiek. Umówiłem się nawet kilka razy z psychologiem i psychiatrą, dali mi jakieś rady, ćwiczenia, specjalną dietę. Nic. Zupełnie nic to nie dało. Wiesz, jak bardzo się starałem, prawda? Pod koniec nie chodziło mi już nawet o powrót na scenę, nie liczyła się dla mnie kariera. Śpiewanie, występy, nagrywanie płyt - po co mi to? Chciałem tylko móc Ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham. Jak bardzo cieszę się, że dalej ze mną jesteś, że mnie wspierasz. I że nie zostawiłeś mnie tylko dlatego, że jestem niemy.
    Jestem też świadom, że przez to wszystko nie zmieniła się jedynie tylko nasza sfera uczuciowa, ale i fizyczna. Prawie nigdy się już nie kochaliśmy, zażenowani ciszą, która wtedy panowała. Wiedziałem, że było Ci głupio, kiedy tylko ty jęczałeś, a jedynymi odgłosami, które ja mogłem wydawać, były ciche sapnięcia. Nie wiedziałem, jak mogę Ci to wynagrodzić. Zaproponowałem nawet, żebyś ode mnie odszedł - bo co to za związek?
    - Sungmin-ah - mówiłeś wtedy, uśmiechając się delikatnie i przyciągając mnie do siebie. - Czasem naprawdę jesteś głupi.
    Dlatego też dzisiaj znów lezę przy twoim boku. Na popołudniowej konferencji, niecałe osiem godzin temu, zostało ogłoszone, że z powodów zdrowotnych musiałem odejść z zespołu i zakończyć karierę muzyczną. To jest pierwszy dzień, kiedy nie jestem już Sungminem z Super Junior, a najzwyklejszym Sungminem Lee. Uważnie obserwuję twoją śpiącą twarz, w końcu wyciągając dłoń i delikatnie przesuwając palcami po delikatnym policzku. Oblizuję nerwowo wargi, hamując cisnące się do oczu łzy.
    - Kyuhyun - poruszam bezgłośnie wargami, wpatrując się w twoje śniące oblicze. - Kyuhyun, tak bardzo... tak bardzo chciałbym ci powiedzieć, że cię kocham...

3 komentarze:

  1. Błagam Cię, napisz one-shot, który nie jest angstem QnQ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam Ci już, że nie wiem, czy umiem. ;___; Ostatnio coś próbuję, ale trzymaj za mnie kciuki, bo nie jestem pewna, czy wyjdzie. <///3

      Usuń