środa, 1 maja 2013

A man in Love [4/10]

Tytuł: A man in Love.
Gatunek: Komedia, romans.  
Pairing: KyuMin.   
Ostrzeżenia: Jeśli 'cholera' uważacie za przekleństwo.  
Liczba słów: 1308.



    Dzień zaczął się pięknie. Leżałem wygodnie w łóżku, rozłożony prawie na całej jego powierzchni, przykryty po uszy kołdrą, a słońce po raz pierwszy od wielu dni nie świeciło mi prosto w twarz. Najwidoczniej wczoraj wieczorem w końcu udało mi się zasłonić rolety (o czym zapominam cały czas) i teraz... teraz mogłem rozkoszować się leniwą pobudką, bez żadnego dyskomfortu. Zerknąłem na ścienny zegarek, leniwie uchylając jedną z powiek. Dziesiąta czterdzieści dwa. No, nieźle Ci poszło, Sungmin! Przeciągnąłem się powoli, wydając ciche pomruki, po czym jeszcze na chwilę zakopałem się w pościeli, niespiesznie dochodząc do siebie. W rezultacie z bezpiecznego kokona wysunąłem się dopiero po jedenastej, jednak ani trochę mi to nie przeszkadzało. Na boso przeszedłem do kuchni, zaparzyłem gorącej kawy, a potem, kiedy wszystkie dźwięki... chwila. Czy ktoś jest w łazience?
    Zmarszczyłem brwi, uważniej wsłuchując się w charakterystyczny szum prysznica. Odstawiłem swój ulubiony kubek na stół, po czym powoli podszedłem do wyżej wspomnianego pomieszczenia. Niepewnie przyłożyłem ucho do drzwi, celem zweryfikowania moich podejrzeń, ale - niestety - tym razem miałem całkowitą rację. Bez zbędnych ogródek szybko otwarłem drzwi, chcąc zaskoczyć potencjalnego włamywacza (choć nie miałem pojęcia czym), jednak zamiast ostrzegawczego krzyku, czy też wymierzenia prawego sierpowego... stanąłem w miejscu, a moja twarz przybrała wyraz przysłowiowej rybki.
    Kyuhyun nie wyglądał za to na specjalnie zaskoczonego.
    - Cześć, Sungmin. Przyszedłeś dołączyć? - zapytał, kiedy to bez pośpiechu rozsunął drzwi kabiny i spojrzał na mnie przez kłąb pary, który się spomiędzy nich wydobył. Zamrugałem kilkukrotnie, upewniając się, że to na pewno nie jest przewidzenie, po czym natychmiast się wycofałem i zamknąłem drzwi z głośnym hukiem. Stałem tam kilka sekund, ale coś sobie uświadomiłem. Co ten cholerny smarkacz sobie wyobraża?! I co robi o tej godzinie w mojej łazience?! I to bez mojej wiedzy! Kipiąc złością i całą swoją postawą żądając wyjaśnień, ponownie wparowałem do łazienki, gromiąc chłopaka wzrokiem.
    - Cho Kyuhyun! - wrzasnąłem, uderzając otwartą dłonią w prysznic. - Masz natychmiast wynieść się z mojego prysznica, mojej łazienki i mojego przeklętego mieszkania, po drodze spowiadając mi się, co tu do cholery robisz!
    Pomimo dość jasnego przekazu, tamten nie wykazywał ani trochę zrozumienia. Mruknął tylko coś niewyraźnie pod nosem, uparcie marnując litry mojej wody i mając mnie w zupełnym poważaniu. By po raz kolejny go ostrzec, warknąłem dość głośno, jednak to również nic nie dało. Mały (no dobra, nie był taki mały...), uparty, chamski i leniwy dzieciak! Bez zastanowienia chwyciłem najbliższy ręcznik, otwarłem kabinę, po czym wyciągnąłem go stamtąd, rzucając mu kawałek materiału na głowę. Przez dobrą chwilę staliśmy w takiej samej pozycji - on chichocząc pod nosem, ja tylko dysząc ze złości. Po kilku sekundach zrozumiałem jednak, iż cała ta sytuacja nie jest dla mnie zbyt komfortowa. Prawie natychmiast odwróciłem głowę w bok, nie mając zamiaru więcej patrzeć na Kyu, odzianego jedynie w strój Adama z zakrytą twarzą (choć jej nie widząc mogłem nawet przyznać, że był dość ładny). Prychnąłem cicho.
    - Ubierz się. Potem porozmawiamy - oświadczyłem poważnie, odwracając się z zamiarem wyjścia z łazienki. Okazało się jednak, że ten jaskiniowiec nie potrafi nawet posługiwać się czymś tak banalnym jak ręcznik, bo nim owinąć się nim w pasie, jak zrobiłby to każdy porządny mężczyzna, on tylko ze śmiechem strzelił mnie nim w tyłek. No to teraz przegiął. Zatrzymałem się, zaciskając pięści i zacząłem powoli odwracać się w jego stronę.
    - Czy ty sobie myślisz, żweaferfjksg... - dokładnie tak brzmiała moja wypowiedź, gdyż Cho chyba przewidział co zrobię i bardzo szybko zatkał mi usta. Zaraz potem dostał na odlew w mordę, bo nie dość, że dalej nie wykonał mojego polecenia, to jeszcze wybrał najgorszą z możliwych metod uciszenia mnie. Nie, żeby całowanie się z innym facetem jakkolwiek mnie ruszało (fanserwisy, wiecie...), ale robienie tego w mojej łazience, podczas gdy jeden z nas był całkowicie nagi, a drugiemu wiele nie brakowało (w końcu miałem na sobie tylko bokserki) było już delikatnym przegięciem. Sapnąłem ze złości, wycierając dłonią usta i czerwieniąc się (choć wcale tego nie chciałem!). On w międzyczasie zdążył posłać mi zszokowane spojrzenie, rozmasować bolący policzek, jednocześnie obwiązując ręcznik w pasie. Hm, czyżby bał się, że chcę mu przylać jeszcze po drugiej stronie, żeby było równo?


***


    - Wiesz, mogłeś oznajmić mi zmianę zdania jeszcze wczoraj - mruknął, kiedy obaj szliśmy już w stronę kuchni.
    - Jaką zmianę zdania? - zapytałem, stając w progu i zakładając ręce na piersi. Przemilczałem fakt, że Kyuhyun właśnie dossał się do mojej kawy, tak samo jak ten, że najwidoczniej nawet się nie zastanowił nad możliwością, iż może ona należeć do kogoś innego. Zacisnąłem szczeki nieco mocniej.
    - Powiedziałeś mi, że mogę zostać na noc - odparł zupełnie poważnie. Otworzyłem szerzej oczy, dość zdziwiony tym wyznaniem, ale nawet nie westchnąłem. Niech ma szansę wyjaśnić mi wszystko do końca. - Wiesz, kiedy tu dojechaliśmy, było już późno. Nie uśmiechało mi się wracanie samemu przez pół miasta, do tego pieszo. Więc się zapytałem. A ty się zgodziłeś.
    No dobrze. To może nawet było dość logiczne. Nie raz przecież bywało tak, że jeden nocował u drugiego, ALE z reguły oboje byli tego świadomi. Czemu więc ja tego nie pamiętałem? Zmrużyłem lekko oczy, próbując sobie przypomnieć jakiekolwiek wydarzenia wczorajszego wieczoru. Byliśmy w ZOO, potem wracaliśmy do domu, Kyuhyun zamienił się ze mną miejscami i usiadł za kierownicą... i nic. Nic więcej, prócz sennych majaków, które na pewno jawą nie były.
    - Dlaczego nic nie pamiętam? - zapytałem jakby sam siebie, pocierając dłonią czoło. Prawie udało mi się zapomnieć o incydencie w łazience, jak i o samej obecności naszego maknae. Wlepiłem wzrok w kuchenny stół, jakby ten mógłby mi w jakiś sposób odpowiedzieć.
    - Spałeś - usłyszałem, kiedy Cho odstawił opróżniony kubek i zaszczycił mnie spojrzeniem. - Wniosłem Cię na górę. Pewnie po prostu odpowiadałeś mi przez sen... za każdym razem.
    Uśmiech na jego twarzy wcale nie wyglądał na specjalnie miły. Ba, jakby stało się coś, co jego by całkowicie satysfakcjonowało, a mi niekoniecznie się podobało. To nie była ani trochę przyjemna świadomość.
    - A jakie były te razy? - burknąłem, podchodząc trochę bliżej. Nie odpowiedział mi jednak, tylko trochę mocniej wygiął swoje wargi.
    Jasne.

***


    - Kyuhyun, co ci się stało? - to pytanie było powtarzane przez każdego członka zespołu, raz po raz, kiedy tylko ktoś zobaczył go tego dnia po raz pierwszy. Ładny, lekko siny ślad na jego policzku był bowiem trudny do zatuszowania, nawet, jeśli tamten inwestował w najlepsze kosmetyki na rynku. Nie od dziś w końcu wiadomo, że moja pięść zawsze pozostawia po sobie bardziej lub mniej dotkliwe ślady.
    - Nie zauważyłem słupa - ta odpowiedź też brzmiała ciągle tak samo głupio i irracjonalnie, ale nikt nie śmiał tego kwestionować. Najwidoczniej Cho pragnął, by nikt prócz nas nie wiedział o zaistniałej sprawie. I dobrze, bo choć dalej nie miałem pojęcia, co wykombinował, wolałem nie narażać sie na domysły innych, samemu nie mogąc szczerze im zaprzeczyć. Nie miałem również zamiaru pozostawić tego ot tak, bez żadnych wyjaśnień ze strony mojego towarzysza, który ostatnio zaczął się podejrzanie zachowywać. Bardzo podejrzanie.
    Postanowiłem poczekać ze wszystkim do końca próby. Kiedy większość zespołu opuściła już studio, podszedłem do pakującego się Kyuhyuna i przyjąłem tradycyjną pozę - zaplotłem ręce na piersi, mierząc go podejrzliwym wzrokiem. Nim jednak uchyliłem usta, by zacząć wymuszać na nim odpowiedź, odwrócił się w moją stronę, uśmiechając się szeroko. W dłoni, którą wyciągnął do mnie, trzymał małą, lekko już podeschniętą różyczkę.
    - Przepraszam - powiedział, a moja szczeka, gdyby tylko mogła, głośno zadzwoniłaby o podłogę. Wpatrywałem się w niego z otwartymi ustami, niedowierzając własnym oczom i uszom. Kyuhyun. Przeprasza. Mnie. Kyuhyun mnie przeprasza. Po kilku sekundach zreflektowałem się, na powrót przyjmując opanowany wyraz twarzy. W dalszym ciągu milczałem, mimo wszystko niezdolny do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Łoch. Będę musiał to powiedzieć chłopakom. Nie uwierzą mi w życiu.
    Kyuhyun, chyba nieco zmartwiony moim milczeniem, postanowił jakoś zaradzić tej krępującej ciszy, która zaczęła narastać. Wyciągnął w moją stronę dłoń ze swoim zwiędłym badylkiem i wetknął mi go za ucho, uważając, by oczywiście wyglądała to jak najładniej. Przez chwilę wpatrywałem się w niego, zaciskając mocno wargi... ale w końcu nie wytrzymałem.
    Mój śmiech było słychać w całym budynku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz