niedziela, 5 maja 2013

A man in Love [5/10]


Tytuł: A man in Love.
Gatunek: Komedia, romans.  
Pairing: KyuMin.   
Ostrzeżenia: Nope.  
Liczba słów: 1071.



    Kolejny ranek nie zaczął się ciekawie. Obudziłem się przed ósmą, trochę się powierciłem, poprzekręcałem, aż po dwudziestu minutach stwierdziłem, że to i tak bez sensu. Postanowiłem wstać, ale pierwszą rzeczą, jaką napotkały moje nogi po dotknięciu podłogi, wcale nie była podłoga. Nie był to też kot... przynajmniej nie w całości. Były to, jakby to ująć, resztki kota. Jęknąłem zrezygnowany. Pięknie. I po co ja mu kupowałem taką śliczną, fioletową kuwetę? W niezbyt dobrym nastroju zszedłem na dół, przez część drogi zostawiając za sobą mokre ślady. Kiedy w końcu dotarłem do łazienki, chwyciłem pierwszą z brzegu ścierkę i przepłukawszy ją w ciepłej wodzie, miałem zamiar ruszyć z powrotem do sypialni. Na drodze stanął mi jednak Leeteuk, który nierozumiejącym wzrokiem obrzucał moją sylwetkę. No tak. W samym podkoszulku (i majtkach, żeby nie było), niepoczesany, z podkrążonymi oczami i wielką ścierką w ręce. Do tego najwyraźniej zdecydowanie zdenerwowany.
    - Co się stało, Sungmin-ah? - zapytał, kiedy próbowałem go w jakiś sposób ominąć. Westchnąłem z rezygnacją, opuszczając ręce wzdłuż ciała, zdając sobie sprawię, iż to wcale nie będzie takie łatwe.
    - Xian nasikał mi na podłogę - rzuciłem luźno, po czym już bez problemu (co było bardzo dziwne) udało mi się sforsować mur w postaci jego ABSu. Przemknąłem obok i zacząłem wchodzić po schodach, ale on w dalszym ciągu nie chciał mi dać spokoju.
    - Xian? - powtórzył, wspinając się za mną, jakby rzecz, którą powiedziałem, była najdziwniejsza na świecie. - Xian ci nasikał na podłogę?
    Sapnąłem zirytowany i odwróciłem się do niego przodem, by tym razem na pewno do niego wszystko dotarło. Zawiesiłem na nim zmęczone spojrzenie, po raz kolejny powtarzając to samo.
    - Tak, Xian nasikał mi na podłogę - powoli i dobitnie, tak, by zrozumiał każde słowo. Ale nie. Musiał mnie dalej denerwować.
    - Ale dlaczego Xian nasikał na podłogę...? - zapytał, usilnie powtarzając imię mojego kota. Uniosłem delikatnie brwi, zastanawiając się, czy na pewno traktuje mnie poważnie i przypadkiem nie robi sobie jakichś dowcipów. Postanowiłem jednak jak najszybciej to zakończyć - najwyżej potem mu wyjaśnię, czy coś.
    - Też się zastanawiam. W końcu kupiłem mu taką ładną kuwetę! - po tych słowach szybko pokonałem kilka ostatnich stopni i zamknąłem się w pokoju, uwalniając od krępujących pytań. Ich trzask, co dziwne, nawet nie ruszył Donghae, w dalszym ciągu zakopanego po uszy w pierzynie. Żebym ja tak mógł...!
    Z niesmakiem sprzątnąłem bałagan po kociaku, zezując na niego kątem oka. Chciałem mu pokazać, że to, co zrobił, było niegrzeczne i tak dalej, jak na prawdziwego właściciela przystało... no ale proszę. Popatrzcie na niego. Czy na tak słodkie stworzonko idzie się w ogóle gniewać?


***

    Nie zszedłem na śniadanie. Po tym, jak dobudziłem Rybkę i trochę pobawiłem się z kotem, ubrałem na siebie jakieś wygodne ciuchy, które udało mi się znaleźć w szafie (niekoniecznie mojej) i bez zbędnego rozgłosu opuściłem dom. Byłem tak zdenerwowany całym tym porankiem, że jedyne, czego było mi trzeba, to długi spacer i może... zakupy? Jakaś kawiarnia? Wizyta na siłowni? Prawdopodobne, że któraś z tych rzeczy jakoś pomoże pozbyć mi się rozdrażnienia. Sam, spokojnie, bez stresu i hałasu.
    Boże.
    Chyba się starzeję.
    Starając się odgonić tę natrętną myśl, założyłem słuchawki na uszy i puściłem muzykę, podkręcając głoś jak najbardziej się dało. Wsunąłem ręce do kieszeni, opuszczając nieco głowę i ruszyłem przed siebie, a wiatr, majtający dołem mojego płaszcza, tylko dodawał mi epickości.

***

    - Co podać? - młoda kelnerka podeszła do mojego stolika i prawie od razu zaoferowała swój firmowy uśmiech numer sześć. Starając się wyjść na jak najmilszego, odwzajemniłem ten nieszczery grymas, zamykając menu i odkładając je na stolik.
    - Latte i szarlotkę na ciepło - odparłem beznamiętnie, tylko z poczucia obowiązku utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Nie, żebym nie lubił być miły i szarmancki, czarować kobiet i z nimi flirtować. To było po prostu... no, co to było? Dlaczego to już mi się tak nie podoba? Tss, cholera wie. Nie będę sobie nad tym łamał głowy.
    Dziewczę, na szczęście, jedynie posłusznie pokiwało głową, zaznaczając w swoim magicznym tablecie moje zamówienie. Zaraz potem oddaliła się, napastując innych klientów i pozostawiając mnie samego sobie. Znudzony obserwowałem nieciekawy krajobraz za oknem. Był jeden z tych nieprzyjemnych dni, kiedy raz padało, raz świeciło słońce, raz temperatura sięgała 25 stopni Celsjusza, a chwilę potem spadała do zaledwie piętnastu. Ani nie ma się jak normalnie ubrać, ani nie wiadomo, gdzie iść... horror. Zdecydowanie bardziej wolałem, powiedzmy, środek lata, albo środek zimy. Jeśli było zimno, to było zimno, jeśli było gorąco - to było gorąco przez cały dzień. Nie tak jak teraz. Westchnąłem ciężko i jakby na zawołanie na moim stoliku pojawiło się zamówienie.
    - Smacznego - usłyszałem tylko, a kelnerka zniknęła, chyba spłoszona moim dobitnym humorem. Trudno się mówi.

***

    - Sungmin, dlaczego powiedziałeś Leeteukowi, że nasikałem ci na podłogę?! - właśnie takimi słowami przywitał mnie Kyuhyun, kiedy to jakimś cudem odnalazł mnie w parku. A miałem nadzieję, że jeśli usiądę sobie tutaj, zasłonię książką i pogrążę w tekście, to nikt mnie nie znajdzie. Zapomniałem jednak, że ten dzieciak będzie mi się naprzykrzał, nawet, jeśli zakopię się pod kilometrową warstwą śniegu.
    - Słucham? - zapytałem, początkowo nie do końca rozumiejąc sens jego słów. Moje samopoczucie ciągle nie było zbyt dobre, a i wyciągnięcie ze środka lektury też nie pomagało. Maknae stanął przede mną, dysząc ze wściekłości, zaciskając dłonie w pięści i wlepiając we mnie rozjuszone spojrzenie. Hm. Ma ktoś może czerwoną płachtę, czy coś...?
    - Dlaczego. Powiedziałeś. Leeteukowi. Że. Nasikałem. Ci. Na. Podłogę. - wysyczał całkowicie poważnie, a ja miałem wrażenie, że przed przyjściem do mnie musiał wychylić z dwie butelki czystej, by pleść takie brednie.
    - O co Ci chodzi? - dopytałem się jeszcze raz, chcąc być pewnym, że pojąłem dokładnie to, co chciał mi przekazać.
    - Kiedy wstałem, przyszedł do mnie Leeteuk i zapytał, czemu nasikałem Ci na podłogę. A potem, jak udało mi się jakość wytłumaczyć z tamtego, chciał wiedzieć, czemu kupiłeś mi kuwetę i w ogóle po co mi ona. Wyjaśnisz mi proszę, o co chodzi? - no dobrze. No dobrze. Już rozumiem. I to rozumienie było tak dogłębne, że ledwo udało mi się utrzymać pokerowy wyraz twarzy, który towarzyszył nam od początku rozmowy. Zły humor prysnął jak bańka mydlana. Zaczerpnąłem kilka głębszych oddechów, hamując śmiech i spuszczając rozbawione spojrzenie. - Sungmin!
    - No już, już... - wymamrotałem, przesuwając dłonią po ustach. W końcu udało mi się opanować na tyle, by na niego spojrzeć i opowiedzieć, co się stało, ale wtedy do głowy wpadł mi genialny pomysł. Najgenialniejszy z genialnych. Odchyliłem się mocniej na ławce, unosząc delikatnie brwi. Ten plan był wspaniały. - Powiem Ci, jeśli ty mi powiesz, co gadałem wtedy przez sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz