W każdym razie, nieco wdrożyłam się przez ten czas również w fangom EXO, więc niewykluczone, iż o nich ficki też zaczną się tutaj pojawiać. Nie obraziłabym się nawet, gdyby ktoś zaproponował mi jakiś ładny pairing, z którym mogłabym coś napisać~. Sama się męcze z KaiSoo, ale idzie mi jak krew z nosa, ale może komuś uda się przełamać moją blokadę i pójdzie mi potem lepiej z wszystkim. c: Ale dobra, już kończę tą paplaninę i serdecznie zapraszam na rozdział kolejny jednego z moich ulubionych własnych opowiadań. c:
Tytuł: Love is the Devil - and I am in Love.
Gatunek: Angst, romans.
Pairing: XxxxMin.
Liczba słów: Marne 900 ;___;
Ostrzeżenia: ...przekleństwa? |D
- O czym... o czym ty mówisz? - Sungmin szepnął piskliwie, wpatrując się w ciebie swoimi ogromnymi, czekoladowymi oczami. Jakby nie miał pojęcia, co miałeś na myśli. Na twoich ustach pojawił się kpiący, bolesny uśmiech, kiedy przełykałeś łzy, które usilnie cisnęły ci się do oczu. Założyłeś ręce na piersi, w dalszym ciągu usilnie omijając go wzrokiem. Nie mogłeś na niego spojrzeć, to było... zbyt trudne.
- Dobrze wiesz o czym, do kurwy nędzy, mówię - syknąłeś, ignorując ściskające się bezlitośnie gardło. Chciałeś płakać, chciałeś krzyczeć, jak najszybciej skończyć tą całą szopkę i zakopać się pod grubym pancerzem, tak jak robiłeś to zawsze - ale nie mogłeś. Musiałeś być silny.
Chłopiec, bo jedynie tym ci się w tej chwili wydawał, zacisnął powoli drżące dłonie na pościeli, na której siedział. Opuścił głowę, zaczerpując powietrza, zapewne z zamiarem odpowiedzenia Ci, jednak w ostatniej chwili się rozmyślił.
- No, wykrztuś to - szepnąłeś, bezlitośnie uderzając w niego każdym kolejnym słowem. Był taki delikatny, tak bardzo go kochałeś... nie miałeś pojęcia, jak potem da sobie radę. I jak zrobisz to ty. Mimo tego, nie miałeś zamiaru przestać. Z reguły też nie przeklinałeś, ale tym razem bluzgi same cisnęły ci się na usta. - Pierdoliliście się jak dwa pieprzone króliki, a ty za każdym razem jęczałeś jak jakaś uliczna *****. Tak było, co?
Jego jedyną odpowiedzią był jeszcze głośniejszy szloch. Ty też zacząłeś płakać - ze złości, smutki, kompletniej bezsilności, jaka cię teraz ogarnęła. Ale dalej udawałeś twardego. Twoje martwe oczy wbijały się w jeden, jedyny punkt, a żaden mięsień nawet nie drgnął, kiedy gorące łzy moczyły ci policzki. Czekałeś, mężnie wytrzymując spojrzenie, które w ciebie wbił.
- Jak... jak możesz mówić coś takiego? - jego słowa przerywały głośne oddechy i sapnięcia, krztusił się, a mimo to z łatwością wszystko zrozumiałeś. Powoli podniósł się z łóżka, ale wydawało się, że nie jest do końca świadom swoich czynów. - Jak możesz w ogóle tak myśleć?!
- A co innego mam myśleć?! - wrzasnąłeś, puszczając już wodze swojej wściekłości. Postąpiłeś kilka głośnych kroków do przodu, zatrzymując się dopiero tuż przed nim. - "Sungmin-ah!", "Kyuhyun-ah!", haha, hihihi, ciągle z nim znikasz, rozmawiasz, no i szlajasz się po nocach, nawet nic mi nie wspominając. Co mam myśleć, że malujecie jajka na Wielkanoc?
Cichy, przeraźliwy szept. Tylko na tyle było cię stać, kiedy widziałeś malujący się na jego twarzy szok. Cała postać Sungmina zaczęła nagle jakby maleć, stał się bledszy, mniej wyraźny, aż w końcu... uśmiechnął się. Tak, jak tylko on potrafi. Tak, że twoje serce od razu zmiękło, a płacz stał się głośniejszy. Powoli objął twoje sztywne ciało w pasie i wtulił się w zagłębienie szyi. Czułeś, jak drży, a twoja koszulka staje się coraz bardziej mokra.
- To nie tak, jak myślisz, kochanie - zaczął, delikatnie gładząc cię palcami, jednak zdecydowanie bardziej zaborczo zaciskając ramiona. - Nawet nie pomyślałbym o tym, by cię zdradzić. Zwłaszcza z nim. Kocham ciebie, tylko ciebie.
Słowa jedynie głucho odbijały się w twojej czaszce. Trwałeś jak posąg, starając się zignorować przyspieszone bicie serca i mały promyk nadziei... na co? Na co, do cholery, miałeś nadzieję!? Przecież to koniec! Mówi, że kocha, haha. Każdy tak mówi. Poza tym, już dla ciebie nic nie znaczył. Nie chciałeś, by na nowo próbował rozbudzić w tobie uczucie, bo już dość się nacierpiałeś. Teraz, wcześniej. Niby dla miłości warto cierpieć - ale co, kiedy cierpienia jest znacznie więcej? No właśnie. Nie kochałeś go i niech już tak pozostanie.
- Wszystko jest w porządku - szepnął, delikatnie ujmując twoją twarz w dłonie. Spojrzał ci w oczy i złożył na prawie martwych ustach subtelny pocałunek, jak muśnięcie motyla. Miałeś wrażenie, że zaraz nie wytrzymasz. Miałeś ochotę całować go, rzucić na łóżko i kochać się z nim najdłużej, najmocniej... nie, nie kochać. Uprawiać seks. Bez miłości, tak? Bo wcale jej nie było, przynajmniej w twojej strony.
- Nic nie jest w porządku - odparłeś cicho, odsuwając go od siebie tak, że był zmuszony usiąść na łóżku, potem zaś się na nim położyć. Jego zdezorientowany wzrok bynajmniej ci nie pomagał. - Chciałbym ci uwierzyć, ale nie potrafię.
Powoli klęknąłeś na materacu, mając jego ciało pomiędzy swoimi nogami.
- Kochasz tylko mnie? Dlaczego więc nie jesteś ze mną, tylko z nim? Czemu szlajałeś się po nocach bez słowa? Po jaką cholerę wszystko przede mną ukrywałeś? - każde zdanie szeptałeś gorączkowo, bez większego namysłu, kiedy twoje dłonie powoli podwijały jego koszulkę, a twój nos pogładził jego policzek. - A do tego te papierosy... Sungmin-ah, nie sądzisz, że to za dużo?
Słyszałeś jego szybki, urywany oddech, gdy zaprzestałeś swoich działań, czułeś jego drżenie, kiedy wlepiłeś w niego swoje oczy. Przełknął powoli ślinę, układając dłoń na twoim policzku i przesuwając ją potem aż na tors.
- Błagam, zaufaj mi - westchnął, marszcząc ze zmartwieniem brwi. - Daj mi jeszcze jeden dzień, tylko tyle od ciebie żądam. Potem...
I skończył. Sapnąłeś zniecierpliwiony, mocniej przyciskając go do łóżka.
- Potem co? - zapytałeś, nie chcąc bynajmniej ustąpić. Już zaczęliście, to możecie skończyć, tak?
- Potem będziesz mógł ze mną zerwać. Ale daj mi tylko jeden dzień - ta prośba nie była dobra. Ani logiczna, ani... nie, bez sensu, przyznajmy szczerze. Tylko te oczy, które cię błagały, to ciało, które leżało przed tobą... miałeś im odmówić? Jeśli znajdzie się ktoś, kto by to potrafił, sam mu gorąco pogratulujesz.
- Sungmin... - mruknąłeś, lekko muskając jego wargi swoimi. - Masz jeden dzień.
Potem była tylko dzikość, instynkt i spełnienie. Ani jeden nie miał czasu myśleć nad powodem czy wynikiem kłótni - ale może to i dobrze?
W końcu miał jeszcze dwadzieścia cztery godziny. Do tego czasu mogliście udawać, że wszystko jest w porządku.
Nie dziwi mnie reakcja Leetuka. Kierowała nim zazdrość i strach przed tym, że ktoś mógł mu odebrać Sungmina. Chłopaka, którego kochał. To nic złego. To wręcz normalne. Tym bardziej, że Sungmin znikał z innym chłopakiem w nocy i praktycznie to jemu poświęcał więcej czasu, niż Leetuk'owi. Sama na jego miejscu poczułabym się zdradzona. Opuszczona i cholernie samotna. Udało mu się udawać silnego, ale tak naprawdę jest kruchy jak szkło. Kochał Sungmina i nie da rady sobie wmówić, że tak nie jest. Miłości nie da się oszukać. Sprawia, że ludzie cierpią, ale bez niej nie byłoby już tak samo. Jestem ciekawa o co w tym wszystkim chodzi... Mam nadzieję, że Leetuk nie będzie bardziej cierpiał. Że fakt, iż ponownie zaufał Sungminowi nie sprowadzi na niego większej fali bólu, niż dotychczas. Oby tak było - inaczej sama policzę się z Sungminem, Ot co!
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny, choć zdecydowanie za krótki ;<.
Dodaje do obserwowanych + zapraszam do siebie: http://rain-sound.blogspot.com/ również opowiadania o kpop'ie. Dopiero wyruszył :) Pozdrawiam serdecznie! Hwaiting!
PS: Mogłabyś wyłączyć AntySpam? Bardzo źle się komentuje :).
Och, udało Ci się idealnie zrozumieć i opisać to, co czuł Leeteuk, co mnie bardzo cieszy, bo okazuje się, że jednak przekazywanie tego, co siedzi mi w głowie, wcale nie wychodzi tak tragicznie. Mam nadzieję, że zakończenie, które napisałam Cię nie rozczaruje... bo w gruncie rzeczy to bynajmniej nie będzie żadna wielka intryga. Z góry przepraszam. ^^"
UsuńDziękuję, na pewno zawitam i poczytam~. No i jestem niesamowicie wdzięczna za komentarz, naprawdę dużo dla mnie znaczy. Również pozdrawiam. ^^
PS. Jasne, postaram się coś z tym zrobić. Dziękuję za cynk~.